* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

niedziela, 20 maja 2012

Artur Andrus: Blog osławiony między niewiastami

Prószyński i S-ka, Warszawa 2012.

Królestwo śmiechu

Z twórczością czołowych przedstawicieli satyry inteligentnej można się dzisiaj spotkać nie tylko na scenach i estradach, ale i w internecie. Na blogu do końca zeszłego roku swoimi przemyśleniami dzielił się z Magdą Umer (i internautami) Andrzej Poniedzielski. Rzeczywistość tabloidową komentuje Maria Czubaszek. Artur Andrus z kolei gromadzi absurdy codziennego życia. Po sukcesie tomu „Każdy szczyt ma swój Czubaszek” wydawnictwo Prószyński i S-ka zdecydowało się na wydanie obszernego zbioru felietonów i blogowych zapisków Artura Andrusa „Blog osławiony między niewiastami”. Pewne jest jedno: tę książkę trzeba czytać powoli, a i tak nie da się uniknąć ryzyka pęknięcia ze śmiechu.

Była już kilka lat temu niszowa i przez wielu nieodkryta publikacja z wybranymi tekstami Artura Andrusa – „Popisuchy”. „Blog…” zawiera dużo więcej tekstów, a także wiersze i piosenki w formie reprodukowanych rękopisów na nietypowych czasami drukach. Dla wielbicieli oryginalnego dowcipu Andrusa ta książka to najpiękniejszy prezent. Felietony przewidziane jako blogowe komentarze (lub ozdobniki prasy specjalistycznej, bo nie tylko internetowe wpisy można tu znaleźć) zyskują drugie, znacznie dłuższe niż to internetowe życie. Widać też w tomie rzeczywistą potęgę i trwałość satyry obyczajowej oraz bezinteresownego humoru. Andrus praktycznie nie interesuje się polityką, rzadko też odnosi się do wydarzeń medialnych i głośnych. Żartu szuka za to w pozornie zwykłych obserwacjach, zaskakujących skojarzeniach i wtrąceniach. Część inspiracji pochodzi z rozmów z słuchaczami „Akademii Rozrywki’ radiowej Trójki, część – z nadesłanych przez odbiorców śmiesznostek, najwięcej – z umiejętności autora w dostrzeganiu absurdu w codzienności. Andrus nie tylko komentuje rzeczywistość, ale i bawi się własnymi pomysłami, pozwala się zadziwiać i naiwnie zdumiewać – a przy tym nigdy nie sięga po banał czy obiegowe dowcipy. Byłby autor ironistą, gdyby nie fakt, że ironiczny sposób patrzenia na świat ociepla. Jeśli wybiera złośliwość, to skierowaną zwykle pod własnym adresem. Jest naiwny ale nie infantylny, co więcej – jego naiwność nie wiąże się z prostotą i przewidywalnością, a z ogromną inteligencją. Dzięki temu Andrus proponować może teksty wysokiej jakości. Udowadnia, że temat do żartu da się znaleźć wszędzie – i że satyra dziś nie musi sprowadzać się do ludycznych dowcipasów i prób przekraczania granic dobrego smaku. Lekkie i pomysłowe teksty wprawiają w dobry nastrój – zresztą tych, którzy cenią sobie satyrę Artura Andrusa, przekonywać do książki nie trzeba. Tajemnicą wydawnictwa pozostanie, jak w przeszło pięćsetstronicowym tomie zmieściło się więcej żartów niż na wszystkich zeszłorocznych kabaretonach razem wziętych.

Cieszy fakt, że to właśnie Prószyński wydaje kolejną satyryczną publikację, dzięki temu bowiem książka trafić może do szerokiego grona odbiorców. Nawet ci, którzy odcinają się od polskiej sceny kabaretowej, znajdą tu wiele dla siebie. Felietony z tomu „Blog osławiony” to źródło nieustającej zabawy, a i prawdziwa szkoła dostrzegania śmiechu w codziennych drobiazgach, o kulturze słowa nie wspominając. Andrus nie poprzestaje na humorystycznych skojarzeniach, dowcipnych docinkach i prywatnych absurdach. Każdy jego tekst staje się też miniaturową perełką satyryczną (zresztą część opowieści artysta wykorzystuje w swoim recitalu na scenie) – z doskonale wyprowadzanymi puentami. Artur Andrus okazuje się mistrzem gatunku, pokazuje, jak olbrzymi potencjał satyryczny tkwi w zwykłym życiu – a przy okazji i dokumentuje rozmaite niedociągnięcia, wpadki i błędy. Nie ma w autorze jednak agresji, a jego felietony nie wiążą się ze złośliwością, a z dobrotliwym spojrzeniem na świat. Niewielu twórców dzisiaj potrafi taką postawę połączyć z czystym komizmem. Andrus świetnie się bawi przy opisywaniu rzeczywistości, a wraz z nim rozrywkę będą mieli czytelnicy. Naprawdę od tego tomu trudno się oderwać – internauci i wierni fani nie będą mieli co do tego wątpliwości. Reszta błyskawicznie się do lektury przekona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz