* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

poniedziałek, 10 marca 2025

Hubert Klimko-Dobrzaniecki: Tu i tam

Noir sur Blanc, Warszawa 2025.

Zapiski

Impulsem do sięgania po wspomnienia, przeżycia, refleksje i doświadczenia są w wypadku „Tu i tam” cykliczne felietony do „Odry”: Hubert Klimko-Dobrzaniecki na brak tematów narzekać nie może. Odbiorcy mogliby co najwyżej narzekać na ograniczenie dotyczące liczby znaków – ale też niekoniecznie, bo krótkie formy wymuszają stosowanie wyrazistych puent. Teksty ocalone teraz w wyborze „Tu i tam” mogą przetrwać i cieszyć czytelników przez kolejne lata. Datowane (dzięki czemu można szybciej zorientować się w kontekście, ale przecież autor odwołuje się do czasów, które także jego odbiorcy kojarzą z własnych doświadczeń – tyle tylko, że przedstawia je przez pryzmat wyjątkowych skojarzeń. Raz covidowa codzienność będzie łączyć czytelników, raz – porównywanie jakości życia w Austrii czy na Islandii. Hubert Klimko-Dobrzaniecki wszędzie układa sobie egzystencję na własnych zasadach, ale nie jest zamknięty na kulturowe i społeczne odmienności. Zestawia odkrycia i komiczne czasem sceny, zmuszając czytelników do zastanowienia się nad wyborami. Od metafizycznych komentarzy ucieka w stronę przyziemności, znacznie lepiej czuje się tam, gdzie humor ściąga do na ziemię. Nie zamierza w nieskończoność rozpatrywać kwestii ważnych dla pisarzy – a jednak wprowadza elementy życia twórców – pojawia się na nieudanych spotkaniach autorskich, korzysta ze stypendiów twórczych i satyrycznie naświetla środowisko kolegów po fachu. Jest w tym dystans i brak zadęcia, dzięki czemu autor przekona do siebie szerokie grono czytelników. Nie pisze o tym, jak to jest być pisarzem – pisze o tym, jak to jest być człowiekiem, który szuka swojego miejsca na świecie. To się sprawdza. Nie musi autor felietonami reagować na bieżące sprawy, równie dobrze może zastanowić się nad własną przeszłością i przedstawić to, co odkrył we wspomnieniach – tyle że z ironicznym komentarzem. Co ciekawe: Klimko-Dobrzaniecki nie szuka tutaj wsparcia ani wspólnoty poglądów, nie interesuje go pisanie pod publiczkę: wie, że wiele razy będzie w opozycji wobec czytelników, ale nie zamierza w związku z tym cenzurować własnych opinii. Stawia na mocne komentarze i na jasny przekaz. Pisze prostymi zdaniami, zupełnie jakby odrzucał wizerunek pisarza. Rygorystyczne formy zapewniają mu precyzję myślenia i pisania – tu nie ma przypadkowych opowieści, wszystko da się skondensować. Ważne stają się same pomysły uchwycone i oprawione.

Uprawia Klimko-Dobrzaniecki czasami publicystykę, czasami – autobiografię, czasami stawia na opowiadania albo na trening wyobraźni. Nie ma znaczenia, kiedy decyduje się na prawdę, a kiedy ubarwia rzeczywistość lub ją kreuje – liczy się efekt, a ten jest olśniewający. Drobiazgi zebrane w tym tomie, ocalone przed zapomnieniem, warte są poświęconego im czasu. To miniatury trafne i wartościowe, jednocześnie zapewniające rozrywkę i refleksję. Ale co do tego każdy, kto śledzi twórczość Huberta Klimko-Dobrzanieckiego, ma pewność, zanim w ogóle przystąpi do lektury. Jest to literacka uczta, podbarwiona mocno śmiechem na wielu poziomach. Najważniejsze, że autor odmalowuje obrazy dokładnie i wie, do jakich efektów chce dojść. Jakby mało było odbiorcom wrażeń lekturowych, pojawiają się w książce jeszcze ilustracje stworzone przez autora – i tu już Klimko-Dobrzaniecki trochę irytuje, bo jednak ile talentów można mieć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz