* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

sobota, 9 czerwca 2012

Anna Ficner-Ogonowska: Alibi na szczęście

Znak, Kraków 2012.

Scenariusz z marzeń

Dlaczego wszystkie polonistki w czytadłach dla pań muszą być w kwestiach językowych hiperpoprawne, w sferze charakteru superwrażliwe i delikatne, a w kwestii czytelnictwa – kochać jedną z lektur szkolnych – to pozostanie bez odpowiedzi. Hania z „Alibi na szczęście” to typowa polonistka z powieści. Ciągle zadręcza otoczenie poprawianiem wypowiedzi, nosi ze sobą „Romea i Julię” i została przez los bardzo skrzywdzona. Zwraca na nią uwagę przystojny architekt, Mikołaj – i ze wszystkich sił walczy o względy kobiety. Sprzymierzeńca ma w Dominice, najlepszej przyjaciółce Hanki – żywiołowej, bezpośredniej i pomysłowej: a że Dominika właśnie przeżywa chwile szczęścia u boku przyjaciela Mikołaja, ma nadzieję, że połączy dwoje przeznaczonych sobie ludzi.

Zdziwię się, jeśli Anna Ficner-Ogonowska nie zyska popularności na miarę choćby Kalicińskiej. Sprzedaje bowiem milionom czytelniczek ich własne marzenia o pięknej, idealnej romansowej historii. Ona i on od początku mają się ku sobie, ale muszą przezwyciężyć niezliczoną ilość drobnych i wielkich przeszkód na drodze do szczęścia. Ona może zachowywać bierną postawę, a nawet przeszkadzać, bo inni (a zwłaszcza on) będą walczyć do upadłego. Nic go nie zniechęci, w końcu to fabuła z marzeń i nawet kiedy bezcelowość jego wysiłków zacznie już męczyć, Ficner-Ogonowska nie przestanie panować nad odbiorczyniami. Opowiada im przecież historię jak z bajki, przedstawia miłość cudowną i wytęsknioną, w dodatku bardzo umiejętnie spowalnia akcję, oddala przyjemność w czasie i pozwala rozkoszować się obiecującym oczekiwaniem. Poza relacją między Hanką i Mikołajem przywołuje też cały szereg różnych zwyczajnych spraw. Problemy sprawia przeszłość bohaterki, długo tajemnicza i odkrywana fragmentami. Ciekawie rysuje się relacja z Dominiką, przeszłość i przyszłość tej kobiety. Są i banalne zauroczenia, i prawdziwe przyjaźnie, niewłaściwe oceny, rodzinne sprzeczki, ale i wsparcie ze strony najbliższych. Są flirty, nieporozumienia, cierpliwość i niecierpliwość, żarty i praca. Krótko mówiąc, zwyczajne życie w wyostrzonej lekko wersji.

W „Alibi na szczęście” autorka towarzyszy raz Hance, raz Mikołajowi – by pokazać ich emocje i najskrytsze pragnienia. Bliskość postaci akcentuje w narracji ukrywaniem podmiotu, co mogłoby prowadzić do nieporozumień, gdyby nie fakt, że konsekwentny styl ma swoją logikę i nie zakłóca odbioru. Gorzej ze zdrobnieniami – zdarzyło się autorce parę momentów (zwykle gdy bohaterka rozczula się z powodu dzieci lub dobroci zaprzyjaźnionej gospodyni), w których dziubdzia niemiłosiernie, a przez nóżki, brzuszki i główki aniołków zaczyna się zgrzytać ząbeczkami. Na szczęście nie jest to stała maniera, a niekiedy powracające roztkliwienie – do wybaczenia, chociaż niepotrzebne (dalej uważam, że rozczulanie się w narracji, na poziomie tekstu, przyniesie odwrotny do zamierzonego efekt, rozdrażni zamiast wzruszyć). Za to osiągnęła Ficner-Ogonowska mistrzostwo w budowaniu sugestywnych obrazów psychologicznych i w szerokich analizach stanów postaci. Te spowalniacze, chociaż czasami dość przewidywalne, i tak cieszą: pozwalają dłużej bawić się czekaniem na jedyne możliwe baśniowe rozwiązanie. W „Alibi na szczęście” wiadomo, co się stanie. Wiadomo też, czemu mają służyć kolejne przeszkody. Mało tego, wiadomo nawet, że owe przeszkody będą się mnożyć na drodze do szczęścia. Chodzi tu o przyjemność poznawania opowieści ułożonej według przewidywalnego schematu.

Wielkie emocje, ładnie opisane – to „Alibi na szczęście” w skrócie. Książkę tę da się też określić jako udaną realizację scenariuszy z wyobraźni romantyczek: planów idealnych i niemożliwych do zrealizowania. Olbrzymie znaczenie ma tu kojący rytm szczegółowej narracji, a i nastawienie autorki na otaczający bohaterów świat. To typowa powieść wakacyjna, czytana dla rozrywki i wytchnienia od codziennych zmartwień. Jeśli wierzyć w informację blurbową, Ficner-Ogonowska pisała tę książkę dla siebie samej – faktycznie to historia, którą niemal każda wrażliwa dusza chciałaby przeczytać i przeżyć przynajmniej w wyobraźni. W dodatku najlepiej smakować tę opowieść powoli, to niemal gotowy scenariusz serialu obyczajowego o wyrazistych sylwetkach czwórki bohaterów. Kto szuka romantycznej powieści o niespiesznym rytmie i kojąco znanym schemacie, „Alibi na szczęście” powinien wziąć pod uwagę w doborze lektur.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz