* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

sobota, 22 kwietnia 2017

Beryl Evans: Charlie Ciuch-Ciuch

Prószyński i S-ka, Warszawa 2017.

Przygoda na torach

Jeszcze przed pociągiem Tomkiem, bohaterem popularnej kreskówki, a w konsekwencji również książeczek dla maluchów, zaistniał w świadomości dzieci Charlie, stary parowóz, który miał ulubioną piosenkę i poczucie ogólnego szczęścia. Charlie wyróżniał się czymś jeszcze: mianowicie – był żywy. Nie tak jak dzisiejsze ożywiane zabawki. Charlie nie był maszyną, a istotą myślącą i czującą. Był wyjątkowy, co wiedział przede wszystkim jego przyjaciel, maszynista Bob. Kiedy obaj bohaterowie przekonali się nawzajem o swojej wyjątkowości, spędzali cały czas razem. Aż w końcu nadszedł ten okrutny moment, który wymusza postęp cywilizacyjny: Charlie został odstawiony na bocznicę. Bez względu na to, że czuł się jeszcze na siłach, by pracować, bez względu na to, że praca była dla niego wszystkim. Niepotrzebny i opuszczony, płakał w samotności łzami ze smaru – ale nadszedł dzień, w którym nowoczesna lokomotywa zawiodła, a wtedy tylko Charlie mógł uratować sytuację. Beryl Evans opowiada historię o przyjaźni i oddaniu – w starym stylu (w końcu książka powstała w 1942 roku), ale tak, że przesłanie ani trochę się nie starzeje. Dla odbiorców wszystkie uczucia i stany będą zrozumiałe, podobnie jak reakcje postaci. Nie ma tu przekłamań, dzieci szybko uwierzą w prezentowaną sytuację i zaczną kibicować Charliemu. Ten bohater da się lubić – robi coś, co kocha, czerpie radość ze swojej prostej codzienności, spełnia własne marzenia, a w dodatku ma wiernego prawdziwego przyjaciela. Płaszczyzna emocjonalna jest jednym obszarem przyciągania odbiorców. Drugim jest – oczywiście – wprowadzenie bohatera ciekawego z punktu widzenia dzieci. Samochodziki, pociągi czy samoloty to stały element codziennych zabaw maluchów – a kilkulatki często chcą antropomorfizować zabawki. Charlie jako „prawdziwa” lokomotywa jest więc zachętą do zapoznania się z historią. Na długo przed powstaniem Tomka stał się uosobieniem dziecięcej wyobraźni. W tomiku z prostą przygodą Charliego najbardziej liczy się jednak przejście do potężnych przeżyć. Uczucia parowozu są jasne: radość zamienia się w rozczarowanie i poczucie odrzucenia, jednak bohater ma jeszcze okazję udowodnienia swojej przydatności – w pewnym stopniu daje nauczkę tym, którzy w niego nie wierzyli i skazali na powolną śmierć z dala od marzeń. W grę wchodzą również ludzkie doznania: poza Charliem liczą się tu tylko mężczyźni, lub – jako tło – dzieci. Dorośli nie rozumieją potrzeb lokomotywy, tak samo jak nie dociera do nich czasami świat przeżyć dzieci – odbiorcy mogą się utożsamiać z postacią i mocniej przeżywać historię.

Jest to książka ważna, potrzebna i ciekawa – również z uwagi na realizację. Imponuje pod względem literackim, dostarcza kawałka narracji na wysokim poziomie. Na przykładzie tej książeczki można pokazywać różnice między elegancką klasyką a nonszalancją literatury pop. Tu nie ma uproszczeń ani obniżania poziomu, historia, chociaż krótka (i dość konwencjonalna), sprawdza się idealnie również w kwestii wyrabiania gustu u najmłodszych. Tu czytanie to nie tylko śledzenie fabuły – to również zanurzenie się w przyjemnie stworzony tekst. Tomik ma tylko jedną wadę: ilustracje wykorzystujące te oryginalne. Nie byłyby one problemem, gdyby nie dość upiorny wygląd Charliego. Lokomotywa, nawet kiedy się uśmiecha, wygląda jak z sennych koszmarów, daleko jej do piękności – i bardzo daleko do wygładzanych standardów dzisiejszych komputerowych obrazków. Owszem, Charlie na rysunkach ma swój charakter, ale co z tego, jeśli co wrażliwsze maluchy po prostu przestraszy. Jego wizerunek zestawiany zostaje z typowo amerykańsko-komiksowo-disneyowskimi sylwetkami ludzi: osoby z otoczenia parowozu są jak żywcem wyjęte z kreskówek estetyki lat50. I to połączenie podkreśla jeszcze brzydotę Charliego. Dobrze, że pokazuje się odbiorcom – nie tylko dzieciom – klasykę w najpełniejszej wersji, ale trzeba też pomyśleć o wpływie tych ilustracji na najmłodszych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz