* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

sobota, 2 marca 2013

Ewa Przybylska: Most nad Missisipi

Akapit Press, Łódź 2012.

Kod blokowiska

Na pewnym osiedlu żyje sobie nastoletni Kuba. Jego naturalnym środowiskiem jest blokowisko i ludzie, których najchętniej większość usunęłaby ze świadomości. Kuba przyjaźni się z Lete, starszą kobietą, która potrafi przejść bramy wyobraźni i zapewnić ucieczkę z ponurej codzienności. Ale Lete kiedyś znika i nie wraca, chociaż obiecała. Kuba prowadzi śledztwo, które doprowadza go do szpitala oraz do chciwych krewnych kobiety, chcących ubezwłasnowolnić staruszkę. Wychowywany przez podwórko dzieciak postanawia zawalczyć o jedyną osobę, dla której coś znaczy. Nie zawaha się przed wydawaniem poleceń dorosłym znajomym – i przed buntem wobec swoich bliskich. Wszystko, żeby ratować bezbronną Lete.

Ewa Przybylska w „Moście nad Missisipi” wybrała narrację ponadrealną, kompletnie oderwaną od świata, który przedstawia. Język relacji uwzniośla obraz, odrywa go od bolesnej przyziemności, a przy okazji pozwala też zgrabnie zamaskować wszelkie odejścia od prawdopodobieństwa. Mały Kuba w normalnych warunkach nie miałby szansy na podjęcie walki z tymi, którzy próbują zniszczyć starszą panią, co więcej – nie miałby żadnego wpływu na dorosłych z marginesu, których sprytem, szantażem lub drwinami zmusza do działania. W tej przestrzeni możliwe jest wszystko – autorka stworzyła scenę degeneracji i ostatecznego upadku – wyzwoleniem może być tylko skazany na porażkę ostatni zryw sprawiedliwości. Kuba go dokonuje, bo nie ma już nic do stracenia. W „Moście nad Missisipi” nie ma mowy o nietypowym czy dziwnym wydarzeniu – punktem wyjścia jest zwyczajna, choć przykra, sytuacja, która dopiero w oczach dzieciaka z blokowiska zyskuje quasi-baśniową oprawę. Wszyscy posługują się językiem półprawd, unikają bezpośredniego nazywania tego, co się stało – w enigmatycznej historii zakodowane zostały wyzwalające wartości, ostatni bastion nadziei.

Ale motyw ocalających uczuć w kontekście „Mostu nad Missisipi” brzmi raczej banalnie i płytko – zwłaszcza że w powierzchniowej warstwie lektury uwagę przykuwa nietypowa poetyka. Ewa Przybylska napisała książkę, nad którą chętnie dyskutować będą dorośli, specjaliści od literatury czwartej. To pozycja, która młodych odbiorców zmusi do myślenia, ambitna i niełatwa – a przy tym wymagająca przełamania autorskiego kodu. Bo świat, który Przybylska opisała, istnieje na wyciągnięcie ręki. Ale język, którym przedstawia się bolesną historię, w niczym nie przypomina opowieści pastiszujących rzeczywistość, zupełnie jakby autorka sięgnęła po urban legend, nie chcąc sugerować czasu ani miejsca akcji.

W „Moście nad Missisipi” nie ma powodu do pytania o szczerość. U źródła historii leży prawda – ale zostaje ona przysłaniana kolejnymi fałszowanymi motywami – i w planie treści, i w planie języka. Deszyfrowanie tych autorskich zabiegów stanie się zatem ważnym lekturowym zadaniem. Ta drobna powieść gęsta jest od ukrytych znaczeń i zawoalowanych komentarzy, kipi od metafor i rozmaitych możliwości interpretacyjnych, natomiast nie dostarcza masowo pojmowanej rozrywki. Tu liczy się psychologia i etyka, pytania o kodeks wartości w nieprzyjaznym świecie i sprawozdanie z utraty. Nie zdziwiłabym się, gdyby „Most nad Missisipi” trafił do kanonu szkolnych lektur – bo warto na niego zwrócić uwagę nastolatków myślących i zbuntowanych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz