* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

czwartek, 16 września 2010

Paweł Mossakowski: Ciało lotne

Prószyński i S-ka, Warszawa 2010.

Lubczyk współczesny

Czasem wydaje się, że kluczem do wykreowania dobrej fabuły jest znalezienie odpowiednich – wiarygodnych i nieprzewidywalnych – motywacji bohaterów. W „Ciele lotnym” Pawła Mossakowskiego katalizator akcji okazuje się nieszczególnie przekonujący. Bohater powieści, Michał, jest asystentem na Wydziale Farmacji. To młody idealista, który woli uczelnianą niezależność od wysokich zarobków w jednym z koncernów produkujących leki. Niestety, jego dziewczyna, Monika, chętniej wybrałaby życie w luksusie – dałaby dużo, by móc otworzyć własny gabinet dentystyczny. Kłótnie z Michałem przybierają na sile, aż w końcu Monika odchodzi z jednym ze swoich pacjentów, niezbyt atrakcyjnym, ale za to bogatym – biznesmenem Hubertem. Nie ma pojęcia o tym, że Hubert zajmuje się ciemnymi sprawkami – sieć nocnych klubów, o których opowiada Monice, to w rzeczywistości sieć burdeli. Hubert nie jest zbyt sprytny, więc trochę niekonsekwentnie wypada zachowanie Moniki – najpierw chytrej i wyrachowanej, potem – niezbyt spostrzegawczej. Michał walczy o ukochaną – na jego szczęście zaczynają się wakacje, może więc sobie pozwolić na dowolne szaleństwa. Wyjeżdża za Moniką i Hubertem nad morze i czeka na okazję, by pobyć z dziewczyną sam na sam. Wyszydzony, odrzucony i poniżony nie dopuszcza do siebie myśli o upokorzeniu. Wierzy za to, że dziewczyna wróci do niego – nie ma tu żadnej refleksji nad sensem takich relacji czy nad przyszłością związku, liczy się tylko teraz. To poważne niedopatrzenie, ale z kolei obecność takiego motywu oddaliłaby możliwości snucia oryginalnej opowieści.

Kluczem do książki staje się przypadkowy wynalazek Michała: substancja, która, rozpylona w powietrzu, wywołuje przypływ serdeczności a nawet namiętności u przypadkowych osób. Współczesny lubczyk Michał zamierza wykorzystać, nie wdając się w dyskusje z byłą ukochaną, lecz czerpiąc z możliwości, jakie daje wyprodukowany środek. Kilka razy plany i marzenia wgryzają się w fabułę – łatwo je poznać: tylko wtedy wszystko wychodzi bohaterowi idealnie. Na marginesie: i tu Mossakowski przesadził, za pierwszym razem ten chwyt może się podobać, potem jest już tylko nachalny i odtwórczy. W powieściowej rzeczywistości wszystko idzie nie tak jak powinno, a Michał wychodzi na wyjątkowego pechowca. Całości dopełnia obraz partii politycznej, złożonej z prymitywów, którzy zafascynowani są rycerstwem i na wzór XVI-wiecznych ideałów kształtują swoją hierarchię. Członkowie tej partii (a zwłaszcza wódz) marzą o zdobyciu substancji, którą posługuje się Michał. Ruszają więc za nim w pościg – i jak na gangsterów – robią to wyjątkowo nieudolnie.

Książka opisywana jest jako sensacyjna komedia miłosna – faktycznie dostarczy rozrywki, ale raczej głównie mniej wyrafinowanej. Dowcipne w założeniu autora gagi opierają się tu w większości przypadków na przerysowaniu i zderzaniu wartości kontrastujących ze sobą, bo zaloty podstarzałej właścicielki pensjonatu, porwania, które kończą się zaskakująco, zderzenie idealnych planów z brutalną rzeczywistością – jeśli przymknie się oko na jednostajność wysiłków autora, można się przy lekturze całkiem nieźle bawić, ale nie wszystkim „Ciało lotne” do gustu przypadnie.

Paweł Mossakowski „Ciałem lotnym” zadebiutował na rynku księgarskim. Widać w tej książce błędy, ale nie są to błędy w narracji czy sposobie prezentowania wydarzeń – a w samej konstrukcji historii. Mam wrażenie, że autor widział akcję zbyt filmowo, postawił na liczne uproszczenia i kompromisy, na wyrazistość i karykaturę – i przesadził. Paradoksalnie to, co dobrze sprawdziłoby się przeniesione na ekran, w książce razi – zbytnią dosłownością, czytelnym kierunkiem, w jakim zmierza opowieść. Są tu wielkie namiętności i gwałtowne reakcje, efektowne pościgi i bijatyki, dowcipne fortele, rekwizyty i symbole, które z czasem zaczynają tworzyć oś porozumienia między odbiorcami a bohaterami – ale w tym wszystkim za mało jest chyba pożywki dla wyobraźni. Jasne, to powieść rozrywkowa, ale nawet rozrywka w wydaniu ekstremalnym może się przejeść…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz