* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

środa, 23 marca 2011

Anita Głowińska: Kicia Kocia jest chora

Media Rodzina, Poznań 2011.

Pan kotek był chory...


Choroba. Zwykła infekcja, przeziębienie, grypa. Dla kilkulatka to często źródło stresu i lęku – jak wszystko, co nie do końca znane czy zrozumiane. Dlatego też warto wyjaśnić dziecku to zjawisko. Najlepiej na przykładzie dzielnego bohatera. Choćby przesympatycznej i uroczej Kici Koci, dzielnej, odkrywającej świat (i codzienność) kilkulatki, kociej bohaterki wykreowanej przez Anitę Głowińską.

Na wzór – między innymi – niemieckich serii książeczek edukacyjnych (które w Polsce pojawiają się za sprawą wydawnictwa Media Rodzina) Anita Głowińska stworzyła cykl ciekawszy i lepszy. W typowych publikacjach objaśniających zwykłą rzeczywistość bohaterami są przeważnie dzieci: Głowińska do swojego cyklu wprowadziła element bajkowy, który absolutnie nie oddala sensu i przesłania tomików, a wzbogaca je o wątek zabawy. Kicia Kocia przeżywa to samo, co wszystkie maluchy – tyle że jej przygody siłą rzeczy muszą być bardziej atrakcyjne, bo Kicia Kocia jest kotem, maskotką, przyjaciółką z bajki. Przykuwa uwagę swoim jednoczesnym podobieństwem do małych odbiorców – i oddaleniem od nich, jest ciekawsza, bo mogłaby do swej egzystencji włączyć motywy bajkowo-dobranockowe. I mimo że tego nie zrobi, maluchy będą ją uwielbiać.

Trudno zresztą nie uwielbiać kogoś, kto wygląda jak Kicia Kocia. Anita Głowińska jest także ilustratorką tych książeczek: zaproponowała swoją bohaterkę namalowaną prosto, a mimo to urzekającą. Kicia Kocia ma okrągłą twarz i małe szpiczaste uszka, ogromne, okolone rzęsami oczy, słodki pyszczek i wąsiki. Gdyby była stworzona w programach graficznych, nie zasługiwałaby nawet na słowo wzmianki. Ale Kicia Kocia jest prawdziwa, to znaczy – prawdziwie namalowana. Nierówno czarne kontury postaci są czasem niby to przypadkowo przykrywane cienką warstwą farby, która wypełnia większe płaszczyzny. Na obrazka widać ruchy pędzla, ślady pozornie niestarannych czy niedopracowanych maźnięć. I te właśnie ilustracje w obliczu najczęstszych dziś, poprawianych komputerowo i do końca wygładzanych rysunków muszą zrobić wrażenie na najmłodszych odbiorcach, rozbudzać ich wyobraźnię i zachęcić do samodzielnego tworzenia – spodobają się też rodzicom: są bowiem naprawdę ładne. W dodatku Anita Głowińska potrafi bez żadnego problemu przedstawiać na twarzach bohaterów emocje – choć operuje głównie modyfikowaniem ogromnych oczu postaci. To robi wrażenie.

Kicia Kocia źle się czuje: boli ją głowa i brzuszek, a także nosek – mama decyduje więc, że trzeba pójść do przychodni. Tam przemiła pani doktor bada bohaterkę i przepisuje jej lekarstwa. Kicia Kocia wypoczywa w domu i dzielnie opiekuje się swoimi zabawkami, które także się rozchorowały. Już wkrótce będzie zdrowa.

Fabułka, jak zawsze w przypadku tego typu książeczek, nie jest skomplikowana: chodzi przecież tylko o to, żeby uspokoić małych odbiorców i pokazać im, że nie ma się co bać infekcji i wizyty u lekarza. Kicia Kocia służy tu jako dobry przykład: na sobie testuje wydarzenie i towarzyszące mu zjawiska. Książeczka może być zatem swoistą encyklopedią wiedzy dla kilkulatka – a przy tym jeszcze źródłem zabawy, bo kolorowe rysunki i widok małej bohaterki uszczęśliwią dzieci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz