sobota, 17 maja 2025

Beata Słama: Planeta Hala. Opowieści z Hali Gąsienicowej

Czarne, Wołowiec 2025.

Szlaki

Czytelnicy, którzy pasjonują się literaturą górską, wiedzą zwykle, czego oczekiwać po książkach z tego gatunku i po naśladującej ją literaturze non-fiction. Jednak Beata Słama wyłamuje się ze schematów: o Tatrach pisze po swojemu i w zupełnym oderwaniu od poprzedników (których przecież czytała, co wiele razy udowadnia). „Planeta Hala. Opowieści z Hali Gąsienicowej” to przejście do innego świata, rządzącego się własnymi prawami, wyjątkowego i stanowiącego azyl dla tych, którzy dobrze się tu czują. Autorka postanawia stworzyć monografię miejsca, prześledzić historię szlaków tak, żeby dzisiejszym taternikom zapewnić ciągłość wrażeń – i żeby zatrzymać się na moment w pędzie do kolekcjonowania szczytów oraz tras. Cofa się w czasie do chwili, w której w góry chodzili nieliczni – i przeszli do historii bez względu na swoje dokonania. Częstuje odbiorców opowieściami ze schronisk i z dróg wytyczanych przez kolejnych śmiałków, sprawdza, co do powiedzenia mają taternicy i jak historia odzwierciedla się w czasach współczesnych. Wreszcie zajmuje się przedstawieniem własnego miejsca na Ziemi – sama tu zamieszkała, pokochała Tatry i stała się ich częścią, a teraz próbuje przywrócić równowagę – przypomnieć o majestacie gór trochę na przekór patoturystyce (jeśli wystarczy zapłacić, żeby zdobyć Mount Everest, jeśli trzeba stać w długiej kolejce, żeby wejść na szczyt, to niekoniecznie o to w pięknie gór zawsze chodziło).

Autorka cofa się do czasów, w których kobiety dopiero zaczynały nosić w górach spodnie (a i to czasem przebierały się dopiero po wyjściu w trasę, żeby nie siać zgorszenia), przywołuje wielkie nazwiska i czyta mistrzów. Ma w zanadrzu sporo opowieści ku przestrodze, jak i tych krzepiących. Ale podstawową siłą tej publikacji jest uchwycenie zmian – zderzenia przeszłości i teraźniejszości i rodzących się na tym zderzeniu rozczarowań. „Planeta Hala” to opowieść zagęszczana faktami, jest tu wiele ciekawostek i kwestii zapomnianych, wyciąganych z archiwów lub przeżywanych osobiście – to tak naprawdę szkic, bo wydaje się po lekturze, że każda ścieżka potrzebuje tu osobnego komentarza, żeby naprawdę w pełni wybrzmieć mogła niezwykłość Tatr. Dużo tu wiadomości, ale równie dużo emocji. To lektura dla wszystkich, którzy chcieliby powrotu do majestatu gór, którzy narzekają na najazd turystów na szlaki i którzy potrzebują powrotu do mitologizowania Tatr za pomocą zestawu faktów. Beata Słama rezygnuje z typowego dla twórców literatury górskiej języka – i dzięki temu może tworzyć narrację wciągającą i wyjątkową. Nikogo nie naśladuje, nikogo nie ściga. Ma swoją wizję opowieści, którą konsekwentnie realizuje. Warto też zaznaczyć, że „Planeta Hala” nie jest książką pop, to publikacja, w której narracja jest bardzo gęsta i niespieszna. W plastycznej opowieści fotografie z przeszłości są tylko mało znaczącym dodatkiem – tu najbardziej liczy się słowo, to, co zapamiętane i to, co odkrywane podczas osobistych poszukiwań. Ten potężny tom znakomicie uzupełnia historie o Tatrach i przenosi do czasów, w których góry miały wielkie znaczenie dla tych, którzy się w nie wybierali. Tu nie chodzi o sentymenty, raczej o podejście niezależne od epoki, za to pasujące do człowieka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz