poniedziałek, 1 lipca 2024

Katarzyna Ryrych: Draka na Antypodach

HarperYA, Warszawa 2024.

Zmiany

W tej powieści teoretycznie nic się nie dzieje, nie ma brawurowej akcji, wielkich wydarzeń ani dramatów, wszystko rozgrywa się naturalnie i chociaż jest nieuchronne dla bohaterów – nie generuje większego lęku. Katarzyna Ryrych wychodzi od powieści dziecięcej w stronę młodzieżowej, pokazuje dorastanie, moment przejścia z wieku niewinności do pierwszych poważnych i dorosłych spraw. Ale pozostaje przy tym dorosłą w akcji i w narracji, wyposaża bohaterów w cechy, które mieliby bardziej doświadczeni życiowo. Traktuje poważnie swoich czytelników – i z tej powagi traci beztroskę, tak charakterystyczną dla powieści młodzieżowych. Tutaj atmosfera jest dość mroczna, wszyscy się czymś przejmują, ale mają siebie nawzajem i dzięki temu radzą sobie z kolejnymi wyzwaniami. W małym miasteczku nie dzieje się zbyt dużo. Największą historią rozgrywającą się w tle ma być sytuacja ze zdradzającymi się rodzicami – i to sygnał kłopotów, jakie czyhają tuż za rogiem. Katarzyna Ryrych wprowadza sobie ułatwienie w postaci równowagi w opiece – jeśli dorośli nie mogą zająć się swoimi pociechami, to pociechy zajmą się same sobą – i tu przydaje się Draka. Draka to dziewczyna samodzielna. Mieszka wprawdzie z ojcem – ale ten ojciec jest zagubionym w życiu naukowcem, więc niezbyt przydaje się przy sprzątaniu, gotowaniu, zakupach itp. W związku z tym to Draka matkuje wszystkim, a matki z miasteczka traktują ją jak dorosłą. Draka zawsze wie, co zrobić i jak zareagować, jeśli coś idzie nie po czyjejś myśli. Jest opoką dla wszystkich. Ostatnie beztroskie wakacje relacjonuje Kostek, jej najlepszy przyjaciel. Kostek w swoim domu obserwuje, jak ważna jest wolność – jego mama po śmierci taty samotnie prowadzi warsztat samochodowy, a po godzinach organizuje spotkania dla pań. Wszystkie, które przychodzą do Klubu, znajdują tu pocieszenie i wsparcie – i chociaż nikt z zewnątrz nie wie, co dzieje się w środku, kobiety trzymają się razem. Tylko tak są w stanie pokonać wszystkie przeciwności losu. Ale nie wszystkim się to podoba. I tu rzeczywiście autorka wprowadza pewne śladowe zagrożenie, żeby przynajmniej zasugerować, że w miasteczku nie jest jednak zbyt sielankowo.

Czas płynie bohaterom na codzienności. Na spędzaniu razem kolejnych dni i na subtelnym, prawie dla odbiorców niewidocznym, wkraczaniu w dorosłe sprawy. To, co się buduje w relacjach między ludźmi, jest odzwierciedleniem już poważnych i dojrzałych kwestii, autorka nie szuka infantylizowania – przez to jej opowieść w warstwie narracyjnej wydaje się stara i psychologizująca. Nie jest to zarzut, Katarzyna Ryrych zapewnia odskocznię od tego, co dzisiaj w mainstreamie powieści młodzieżowych. Proponuje coś zupełnie innego, coś, czego odbiorcy z pewnością się nie spodziewali. I najlepsze jest to, że częstuje ich prawdziwszym (chociaż i tak cukrowanym) światem, nie obiecuje wielkich fajerwerków i wydarzeń granicznych, wystarcza jej zwyczajność rejestrowana tak prosto jak tylko się da. „Draka na Antypodach” to powieść o mierzeniu się z mało widowiskowymi zmartwieniami – z tym wszystkim, co zwykle nie trafia do powieści. Dzięki temu ta książka może okazać się tak wartościowa z perspektywy czytelników – jak zresztą wszystkie tytuły nagradzane w konkursie im. Astrid Lingren.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz