piątek, 5 listopada 2021

Małgorzata Sidz: Pół roku na Saturnie

Prószyński i S-ka, Warszawa 2021.

Zagubienie

Bohaterka tej książki – dziewczyna trans, co nie ma większego znaczenia dla fabuły ani dla charakterystyki postaci – jest zagubiona. Stara się odnaleźć siebie, dowiedzieć się, co dla niej w życiu jest ważne. Ma na to czas – przebywa w Korei Południowej, mieszka w Seulu i tu będzie przez najbliższe pół roku rezydować jako studentka. Nie przejmuje się zakładaniem rodziny ani szukaniem kogoś do związku, nie buduje też specjalnie przyjaźni – trzyma się ludzi, których już poznała. Od czasu do czasu przegląda informacje związane z Saturnem – fascynuje ją ten temat i nadaje rytm książce. „Pół roku na Saturnie” to lekko prześmiewcza opowieść o analizowaniu własnej tożsamości i o codziennym życiu z dala od utrwalonych w dzieciństwie schematów. Korea Południowa to egzotyka na każdym kroku, bez względu na to, czy chodzi o jedzenie, filmy czy rozrywki dla młodych ludzi. Bohaterka nie czuje się samotna: może liczyć na swoich bliskich, czasami nawet ma nadzieję, że przyjaźnie przetrwają i rozbudują się w relacje na zawsze. Uczy się siebie w szklanej bańce, nikt nie traktuje jej z wyższością. Może robić co chce. A skoro tak – zwraca się w głąb siebie, przeszukuje własną psychikę i odkrywa kolejne kody kulturowe, które mogą pomóc jej w autodefinicjach. Wszystko jednak mocno się rozmywa w samej narracji, wiwisekcyjnej i nie do końca precyzowanej.

Małgorzata Sidz przekonuje do takiego wcielenia bohaterki. Można za nią podążać, można jej kibicować, można wreszcie liczyć na to, że książka zrobi karierę międzynarodową: jest uniwersalna, a do tego w pełni wpisuje się w psychologiczne publikacje rozrywkowe z Zachodu: przeniesienie akcji do Seulu nie ma tu znaczenia, liczy się bowiem niemożność dotarcia do własnego ja w obliczu codziennych wyzwań. Tu to życie staje się wyzwaniem największym. Migotliwe relacje z różnymi ludźmi, potyczki z sobą, a w tle – potężna dawka Korei. Małgorzata Sidz wplata do opowieści mnóstwo ciekawostek i odkryć, które mogą poznawać przybysze. Wprowadza wręcz przewodnik po tym, co dzieje się w Seulu, pozwala poczuć odmienność kulturową i odwrócić uwagę od ewentualnego malkontenctwa. Ewentualnego – bo przez cały czas autorka pamięta o roli ironii. Celowo wprowadza do relacji motywy absurdalne lub satyryczne, żeby mieć miejsce do błyskotliwych ripost i do podkreślania inności. Najpiękniejsze w tym ujęciu jest to, że w świecie skonstruowanym jak w „Pół roku na Saturnie” każdy znajdzie miejsce dla siebie – bez żadnych problemów, bez zgryźliwych komentarzy z zewnątrz i bez prób regulowania rzeczywistości przez postronnych. Bohaterka funkcjonuje tak, jak sama chce – jeśli ma ochotę prowadzić destrukcyjną egzystencję, nikt nie będzie jej tego zabraniał. A jednak trwa, szukając dla siebie oparcia w dziwactwach i w niecodziennych wyborach – nikt jej nie ocenia, nikt jej nie zabrania. To najważniejszy motyw w „Pół roku na Saturnie”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz