sobota, 6 listopada 2021

Aurélie Guillerey: Aladyn

Harperkids, Warszawa 2021.

Muzyczna opowieść

Aurélie Guillerey przedstawia czytelnikom historię Aladyna - w wersji skróconej (chociaż nie zawsze pozbawionej drastycznych szczegółów - jak w przypadku otrucia czarnoksiężnika, co widać na ilustracji). Wręcz błyskawiczna, jeśli bierze się pod uwagę, że zajmuje zaledwie kilka akapitów. A jednak lektura nie będzie tak szybka, jakby się wydawało. Po pierwsze - można wzbogacać ją szczegółami odkrywanymi na wielkoformatowych i kreskówkowych ilustracjach. Po drugie - i ważniejsze - to książka muzyczna. "Aladyn" pokazuje nowe podejście do książek i kolejny sposób na urozmaicenie "nudnych" publikacji. To książka, która zaskakuje i która ma do zaoferowania znacznie więcej niż standardowe połączenie tekstu i grafiki. Najmłodszym pewnie spodoba się jedno i drugie, chociaż wielka skrótowość sprawia, że fabuła "Aladyna" wypada raczej blado. Najwięcej radości dostarczy umuzycznianie tomiku. Każda rozkładówka ma wpisane w siebie dźwięki. W konkretnych miejscach na stronie umieszczone są ikonki z głośnikiem - wystarczy dotknąć głośniczka, żeby z tomiku rozległy się dźwięki - czasem nawet dość długie, a wprowadzające odbiorców w odpowiedni klimat. To prawdziwa magia, która urzeknie odbiorców. Maluchy będą chciały w kółko słuchać grającej książki, ale największe wrażenie robić będzie połączenie opowieści, rysunków i muzyki.

W "Aladynie" nie liczy się prezentowanie historii czarodziejskiej lampy. Wszystkie charakterystyczne wątki z tej fabuły wydają się zepchnięte na drugi plan, skoro można pobawić się czymś nowym i odkrywać to, co nieznane. Guillerey nie musi nawet wysilać się na podkreślanie obecności dżinna spełniającego życzenia - to wszystko, co do tej pory przyciągało do opowieści o Aladynie, tu traci rację bytu. Nie ma niczego, co mogłoby chociaż konkurować z dźwiękami - te są niespodzianką i zaskoczeniem dla dzieci. Sam fakt, że wystarczy dotknąć strony, żeby książka zagrała, sprawia, że tradycyjne publikacje zyskują atut w pojedynku z elektronicznymi gadżetami. Oczywiście sposób wprowadzania dźwięków wymusza na małych odbiorcach uważność - trzeba zapamiętać, gdzie znajdowała się ikonka, żeby wskazać ją wśród porozrzucanych ikonek na ostatniej "grającej" stronie (rodzice mogą w razie potrzeby pomóc, posługując się podpisami).

Każdy sposób na przyciągnięcie dzieci do książek jest dobry, a tym razem książka zamienia się w zabawkę. Nawet jeśli dorośli będą z czasem mieli dość wydobywających się z tomiku dźwięków, dzieci będą zachwycone - przekonają się do lektur i zechcą poznawać także inne propozycje, wypatrując szczególnie tych z serii Bajka dźwiękowa. Maluchy, które jeszcze nie potrafią korzystać z intertekstów, zyskują w tej książce coś ważnego. Będą nie tylko słuchać bajki czytanej przez rodziców, ale i samych kompozycji - to przypomina oglądanie kreskówek, ale w lepszej i ciekawszej wersji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz