Książnica, Wrocław 2021.
Wypędzani
Sabina Waszut prezentuje losy Ślązaków z lat 20. XX wieku – ale rzeczywistość sprawia, że jej książka „Emigranci. Listy z czarnych miast” staje się bardziej aktualna i przez to też może trafić do szerszego grona czytelników. Chociaż trzeba też przyznać, że przynajmniej na początku rozkręca się ta historia bardzo powoli i wydaje się zbyt papierowa – jakby autorce zależało na krzewieniu wiedzy na temat losów śląskich rodzin, a niekoniecznie już na fabule. Zbliża się trochę do literatury środka, jednak nie nadaje życia postaciom, bohaterowie działają tu właściwie odruchowo i tak, jakby nie byli zdolni do przeżyć wykraczających poza scenariusz. Stopniowo akcja nabierać będzie tempa, a autorka – pewności siebie w narracji. To coś, co wydaje się niezbędne, żeby wciągnąć czytelników w opowieść inną niż typowe czytadła.
Otwiera tę książkę motyw powrotu z Westfalii na Śląsk – rodzice podejmują taką decyzję, bo chcą zagłosować w plebiscycie. Skuszeni obietnicami lepszego życia i możliwością zyskania czegoś dla siebie, planują pozostać na ziemi przodków. Problem w tym, że ich potomstwo nie czuje już więzi ze Śląskiem i nie chce rozstawać się ze znanym (jedynym znanym!) środowiskiem. Pojawia się pierwsza rysa w relacjach między dorosłymi i dziećmi. Napięcie będzie narastać, gdy okaże się, że obietnice nie miały pokrycia, a na nowym miejscu czekają wyłącznie rozczarowania. To moment, w którym Sabina Waszut do dialogów włącza całe wywody historyczno-polityczne i wprawdzie dzięki nim może wyjaśnić odbiorcom, o co chodziło w skomplikowanej przeszłości, ale też – oddala prawdopodobieństwo literackie, psuje efekt prawdziwości (raczej trudno uwierzyć w okrągłe podręcznikowe formułki w niekończących się dialogach). Na szczęście gdy już odpracuje temat, przechodzi do bardziej życiowych motywów, skupia się na wielkich i drobnych uczuciach, na motywacjach innych niż lokalny patriotyzm i na decyzjach, które nie wiążą się z myślą o ojczyźnie czy o przyszłości – słowem, zaczyna dostrzegać w swoich bohaterach ludzi, a nie realizatorów idei. Teraz już może wplatać w życiorysy postaci kolejne ważne i historyczne wydarzenia oraz ich następstwa dla zwykłych zjadaczy chleba.
Jest tom „Emigranci. Listy z czarnych miast” bardziej próbą przedstawiania przeszłości nieznającym jej czytelnikom niż poszukiwaniem fabuły przyciągającej odbiorców i trzymającej w napięciu. Sabina Waszut pisze poprawnie, ale porwać może przede wszystkim osoby mocno zainteresowane tematem, zaangażowane w kwestie śląskie i lubujące się w tego typu ponadrodzinnych dylematach. Sprawia wrażenie, jakby bardziej zależało jej na edukowaniu odbiorców niż na rozrywce, a to zawsze zamienia się w lekturę niewykorzystującą do końca swojego potencjału.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz