Bis, Warszawa 2019.
Przed snem
Marta H. Milewska proponuje trzy proste i krótkie historyjki dla dzieci. „Małe historie o wielkich marzeniach” to tomik, który nadaje się do czytania wieczorem – tak, żeby wyciszyć maluchy i otworzyć ich wyobraźnię na to, co może się we śnie wydarzyć. Jednocześnie wyczula autorka najmłodszych na otoczenie, zachęca do śledzenia tego, co dzieje się wokół – i do wymyślania własnych wersji wydarzeń. Trzy opowiadania to trzy akcje, chociaż pierwsza nie przekonuje do tego, że w historiach może się coś dziać. Bohaterem staje się tu bowiem liść z drzewa – liść, który może jedynie rosnąć i czekać na to, co się wydarzy (jesienią zmieni kolor i spadnie, ale to nie będzie finał historyjki). Liść chciałby latać jak ptaki, ale z oczywistych powodów wydaje się to nie do zrobienia. Czas upływa mu więc na rozważaniach teoretycznych i pozbawionych szansy na realizację. To opowiadanie-rozbiegówka, coś w sam raz dla małych dzieci bojących się wszystkiego i dla rodziców, którzy szukają fabuł typowo wyciszających. Dość podobnie dzieje się w ostatniej historii, w przygodzie ślimaka, który marzy o tym, żeby wyjść na wielką górę i zobaczyć, jaki roztacza się z niej widok. Wszyscy uznają, że to szalone marzenie i odradzają ślimakowi eskapadę, ten jednak wie, że żadne komentarze nie rozwiążą jego wątpliwości – musi sam się przekonać, co oznacza wejście na górę. Tylko w ten sposób zrealizuje wielkie plany. A ponieważ bardzo chce się przekonać, co go czeka – nie zawaha się przed wyprawą. Najciekawiej wypada środkowa historia: tutaj bohaterką jest sympatyczna mucha mieszkająca w pociągu. Mucha myśli, że znajduje się w centrum świata, a to, co jest za oknem, to zwyczajny widok, który często się przesuwa. Sytuacja zmienia się w momencie, gdy mucha wypada z pociągu i trafia do „widoku” - zmienia swój punkt widzenia i może się przekonać, że wcześniejsze poglądy na centrum świata powinna zmodyfikować. Dla dzieci będzie to nie tylko przygoda związana z nagłym wytrąceniem z dotychczasowego mieszkania i stanu, ale też możliwość zastanowienia się nad postrzeganiem rzeczywistości. Szkoda, że autorka nie zdecydowała się na więcej takich niespodzianek w całym tomiku – z pewnością na tym książka mogłaby tylko zyskać, a i sama autorka odważniej wpisałaby się w literaturę czwartą. „Małe historie o wielkich marzeniach” to fabułki nieskomplikowane i realizowane w klasyczny sposób – tak, żeby nie zniechęcić dzieci do książek. Ale też raczej trudno w ten sposób wyróżnić się na rynku i przetrwać przy dzisiejszych wciąż zmieniających się modach. Katarzyna Bukiert stworzyła do tej książki piękne ilustracje – baśniowe w duchu, nasycone kolorami i pasujące do sposobu prowadzenia narracji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz