Bis, Warszawa 2018.
Czary
Piotr Patykiewicz decyduje się na bardzo klasyczne poprowadzenie historii. Pisze tak, jakby był zapatrzony w stare baśnie i ufał tylko im, a jednocześnie momentami wydaje mu się, że sam nie wyrósł z dzieciństwa (jaki mały chłopiec wspominałby mecz z lat 70. XX wieku? Nawet zarażony pasją przez rodziców czy dziadków nie mógłby wzbudzić u siebie takich uczuć). Posługuje się typowymi i sprawdzonymi w literaturze czwartej z dawnych czasów chwytami i nawet jeśli bardzo stara się wpleść w opowieść wątki aktualne, nie przekona do siebie wyczuciem czasów. Zresztą – zakorzenienie w teraźniejszości do niczego nie jest mu potrzebne, skoro za chwilę ucieknie w świat fantazji i będzie musiał działać w przestrzeni nieznanej, żeby radzić sobie z potężnymi wyzwaniami.
A klasyka wprowadzona jest już na początku, kiedy trzeba chłopca wyrwać z bezpiecznego otoczenia. Chociaż bohater ma z całą rodziną jechać na wczasy do Chorwacji, w ostatniej chwili plany ulegają zmianie. Tata musi zostać w pracy, mama nie zamierza wybierać się nigdzie bez niego, bo potrzebowała obecności męża. Szybko staje się jasne, że nawet z mamą Łukasz nie będzie mógł pobyć, bo ta trafia szpitala. W tej sytuacji chłopiec musi wyjechać do dawno niewidzianej krewnej, bardzo starej i zdziwaczałej ciotki. Problem w tym, że u ciotki nie ma internetu, a sama staruszka mentalnie nie nadąża za czasami: nie będzie mogła dogadać się z dzieckiem. Zapowiadają się tragiczne wakacje. Już na początku kłopoty się mnożą: najpierw Łukasz zostaje okradziony ze swojego bagażu: ląduje u ciotki tylko w tym, co miał na sobie. Później pada ofiarą podwórkowego gangu, są tu starsi chłopcy, którzy znęcają się nad nowym bardzo chętnie – i nawet jeśli wszyscy usprawiedliwiają to sytuacją w domu, Łukasz będzie musiał stawić czoła młodocianym bandytom. Być może przy pomocy odrobiny czarów, bo właśnie wtedy do akcji wkracza ciotka ze swoimi nadnaturalnymi umiejętnościami.
I tak akcja toczy się w zasadzie dwutorowo. Z jednej strony jest Łukasz, który poznaje przestrzeń magii. Nie może liczyć na pomoc rodziców, ale wsparcie ciotki też na wiele się nie przyda, gdy i ona poważnie się rozchoruje i trafi do szpitala. Chłopak ze strzępków danych będzie musiał poskładać wiedzę, która umożliwi przyjście z pomocą. Kostur czarownicy to przedmiot, którego nikomu poza właściwą czarownicą dotykać nie wolno – ale jeśli to jedyna droga do uzyskania pomocy, nie ma na co czekać. W tej sytuacji wyzwania, przed jakimi staje bohater, są potężne i przedziwne. A Piotr Patykiewicz może skupić się na prezentowaniu tego, co dzieje się w domu pierwszego „oprawcy” Łukasza. Podkreśla pijaństwo ojca i płynące z tego konsekwencje dla najmłodszych członków rodziny, zwraca uwagę czytelników na patologiczny dom, w którym wszyscy starają się zachować pozory normalności i radzić sobie z sytuacją. Przez to „Łukasz i kostur czarownicy” to książka bardziej skomplikowana niż mogłoby się na początku wydawać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz