niedziela, 31 maja 2015

Henryk J. Chmielewski: Elemelementarz

Prószyński i S-ka, Warszawa 2015.

Litery

Papcio Chmiel wykorzystuje motyw elementarza do stworzenia kolejnego dowcipnego komiksu o Tytusie, Romku i A’Tomku – jego „Elemelementarz” kierowany do analfabetów najmłodszemu pokoleniu przypomni o sztuce pisania – starszych zabiera w sentymentalną podróż. Umiejętność czytania bardzo się przyda, także do odkrywania rozmaitych intertekstualnych i ironicznych zabaw autora. Henryk Jerzy Chmielewski bawi – a przy okazji przemyca sporo wiadomości z dziedziny kaligrafii. Kiedy jego książka się znudzi (w oficjalnej wersji – kiedy wszystkie nauki z niej zostaną już wykorzystane), należy przekazać ją młodszemu analfabecie. Takie traktowanie odbiorców zapewnia humor i ironię.

Tym razem uczłowieczanie Tytusa polega na walce z jego analfabetyzmem, co bardzo popiera Szympsia, żona pięćdziesięciosiedmioletniego pierwszoklasisty. Ale na naukę nigdy nie jest za późno. Tytus raźno przystępuje do pracy. Dowiaduje się, czym charakteryzują się litery i czym różnią się angielski i polski alfabet. Kiedy już bohater pozna litery na tyle, by móc czytać komiksy Papcia Chmiela, dowie się czegoś o przyborach piśmienniczych czy o kształtach (litery pisane, drukowane, czcionka szeryfowa). Do tego dochodzą lekcje ze znakami diakrytycznymi czy różnice między głoskami. Ważna jest i ortografia, na którą Papcio Chmiel ma swoje sposoby. Do nauki alfabetu zaprzęga nawet postacie historyczne – zupełnie jakby Tytusa trzeba było specjalnie przekonywać do zgłębiania wiedzy. A’Tomek i Romek przebywają zawsze w pobliżu, jeden służy dobrymi radami (i świeci przykładem), drugi nie rezygnuje z rozmaitych uszczypliwości. Tytus cierpliwie chłonie mądrości, także od samego Papcia Chmiela, który przypomina o sztuce kaligrafii. Co pewien czas w komiksie powracają wynalazki autora w postaci rzeczywistych projektów, zrealizowanych przez fanów. To dowód, jak daleki zasięg mają te komiksy.

Papcio Chmiel stawia na śmiech. Momentami wydaje się, że w „Elemelementarzu” panuje chaos porządkowany od czasu do czasu tematem wiodącym. Każdy z bohaterów ma inne skojarzenia, każdy wyrywa się ze swoją puentą, nie zważając na tempo całej książki. Z piętrowych komentarzy autor buduje rozrywkową atmosferę – przy takim opracowaniu może sobie pozwalać na dowolne porcjowanie wiadomości i częstowanie nimi czytelników – którzy przecież otrzymują lekcję daleko wykraczającą poza założenie likwidowania analfabetyzmu. Ale nikt nie ma wątpliwości, że to po prostu zgrabnie i złośliwie zaakcentowany motyw przewodni, niecodzienny, więc i oryginalny. Z drugiej strony Chmielewski może sygnalizować upadającą kulturę pisma: w czasach, gdy wygodniej jest tworzyć teksty od razu na komputerze. Tu autor przywraca sztuce pisania rangę, budzi zainteresowanie dawnymi przyborami piśmienniczymi i graficznymi efektami ich używania. Momentami rzeczywiście Papcio Chmiel nawet rozrysowuje kierunki stawiania kresek w literach, bohaterowie piszą też patyczkami lub kamykami – to temat ważny, kiedy po książkę sięgną dzieci. „Elemelementarz” składa się z szeregu dowcipnych skojarzeń. Chmielewski zastanawia się, co by mogło wyniknąć ze zlikwidowania dwuznaków, ironizuje na temat producentów leków i zangielszczania słownictwa. Niemal każdy temat wydaje się dla autora niewyczerpanym źródłem żartów, autoironia sprawdza się tu tak samo dobrze jak satyra. Bohaterowie wprowadzają do użytku bezmyślnik i stosują rozmaite ułatwiacze (poza niedozwolonymi komputerami). Najdziwniejsze jest to, że mimo karnawału dowcipów, udaje się Papciowi Chmielowi wprowadzić do książki również szereg prawdziwych i wartych zastosowania wskazówek. Odbiorcy na różnych poziomach zaawansowania mogą znaleźć tu coś dla siebie w obrębie kaligraficznych podpowiedzi. „Elemelementarz” to gra z czytelnikami, ale i dobra zabawa samego autora. Chętny naukom wszelakim Tytus nie robi z siebie pośmiewiska, więc całość nie nabiera tonów szyderczych. Papcio Chmiel uwielbia humor dobroduszny i poczciwy – co dla nikogo nie będzie zaskoczeniem. „Elemelementarz” stanowi szansę na poszerzenie kręgu czytelników i przywraca do łask ciekawostki związane z kaligrafią czy grafologią. Ten komiks to zabawka – pouczająca przy okazji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz