niedziela, 31 maja 2015

Scenariusz: Luc Parthoens, Thierry Culliford, rysunki: Ludo Borecki: Smerfy hazardziści

Egmont, Warszawa 2015.

Nauczka

Niezwykły temat w bajkach dla dzieci wybierają sobie Luc Parthoens i Thierry Culliford (syn Peyo). „Smerfy hazardziści” to historyjka o zgubnym wpływie uzależnień i o chaosie, do jakiego doprowadzają w swojej wiosce małe niebieskie istotki. Zaczyna się dość niewinnie: u ludzi Smerfy podpatrują zakłady – uznają, że to świetna zabawa i opowiadają o tym zwyczaju w wiosce. Już wkrótce wszyscy, łącznie z Ważniakiem i Smerfetką, będą zakładać się o wszystko, tracąc często to, co cenne i wyróżniające je ze społeczności. Hazard uzależnia: wie o tym Papa Smerf, który musi zaprowadzić na powrót porządek w wiosce. Tymczasem ludzie przynoszą jeszcze jedno zagrożenie: chcą wyciąć las, w którym znajduje się wioska Smerfów i siedziba Gargamela. Tu już trzeba radykalnych działań, nawet sprzymierzenia się z wrogiem.

Komiks „Smerfy hazardziści” pełen jest humoru i konwencją nawiązuje do klasycznych historyjek o Smerfach. Pojawia się tu jeden nadrzędny temat realizowany aż do wyolbrzymienia: Smerfy wpadają w nałóg jedne po drugich, dla najmłodszych będzie to nie tylko przestroga, ale i czynnik humorystyczny (przede wszystkim). Także same zakłady są pretekstem do śmiechu (Maruda, jak zwykle, narzeka, Osiłek chce udowodnić, że wszystkim przyłoży), podobnie jak bajkowe konsekwencje (Smerf, który przegrał dom, nocuje w beczce). W świecie dorosłych byłyby to smutne historie o przegranych ludziach, w przypadku Smerfów to zestaw komicznych niesnasek. Smerfy zresztą pod wieloma względami są jak dzieci. Temat hazardu w połowie komiksu zamienia się na drugi ratunku. Musi ustąpić sprawom najwyższej wagi. Wróg jest tu o wiele bardziej potężny niż fajtłapowaty Gargamel – a także niż moda na hazard. Smerfy jednak wykorzystują zdobyte podczas gier umiejętności, żeby przechytrzyć ludzi. Dowiedzą się w ten sposób, że nie zawsze zakłady są jednoznacznie złe: czasem (ale tylko czasem) pomagają wybrnąć z tarapatów.

Komiks „Smerfy hazardziści” przede wszystkim służyć ma rozrywce dzieci, a w drugiej kolejności pouczeniu, że hazard (czy wszelkiego rodzaju dziecięce zabawy z zakładami) to poważne niebezpieczeństwo. Stracić można nie tylko ważne dla siebie rzeczy, ale i przyjaciół – oraz ściągnąć na siebie gniew starszych i mądrzejszych. Autorzy dbają w tej publikacji o to, żeby śmiech równoważył nauczki i przykrości, ale cenne jest także to, że nie ukrywają istnienia dorosłego tematu, pozwalają maluchom uważnie go przestudiować i wyciągnąć odpowiednie wnioski. Do tego dodać trzeba cały zestaw dynamicznych przygód: Smerfy muszą walczyć o przyszłość wioski z tymi, którzy nie mogą się dowiedzieć o ich istnieniu. Gargamel, nawet funkcjonujący jako sojusznik, w głębi duszy pozostaje złym czarownikiem, który marzy o schwytaniu Smerfów. Nie zabraknie więc adrenaliny.

Rysunki w tym komiksie są tradycyjne i przypominają te znane najbardziej najmłodszym z kreskówki. Mniej skomplikowane niż w „Asteriksach” czy u Janusza Christy, urzekają jednak detalami (chociaż dziwne wrażenie sprawiają pomalowane na niebiesko białka oczu u malutkich Smerfów). Można tu podczas oglądania cieszyć się czystością i przejrzystością kolejnych kadrów, maluchom spodoba się również bogata mimika bohaterów. Cały tomik utrzymany w duchu klasycznych przygód Smerfów zasługuje na uwagę i włączenie do lektur najmłodszych odbiorców. Dzieci mogą się też przekonać, że książkowe opowiastki wytrzymują konkurencję z telewizyjnymi bajkami – zwłaszcza w przypadku znanych wszystkim bohaterów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz