wtorek, 26 sierpnia 2014

Katarzyna Zyskowska-Ignaciak: Nie lubię kotów

WNK, Warszawa 2014.

Przegrani

To pokolenie jest stracone. Niczego nie osiągnie, niczego nie stworzy. Zdolne jest tylko do niekończących się imprez i przygodnego seksu. Nie zbuduje trwałych związków, nie zdobędzie prawdziwych przyjaciół. W tym pokoleniu wszystko jest powierzchowne, tymczasowe i bylejakie. W „Nie lubię kotów” Katarzyna Zyskowska-Ignaciak przygląda się zmarnowanym szansom i nieprzemyślanym decyzjom dzisiejszych trzydziestoparolatków. Sprawdza, jak ukształtowały ich realia i modne systemy antywartości. Sześciu osobom przygląda się w chwilach życiowych przełomów, wiedząc, że uzyskanie stabilizacji przyjdzie im z wielkim trudem.

W sześciu portretach odzwierciedlają się stereotypowe cechy młodych ludzi i takie też warunki ich egzystencji. Wojtka wysyła autorka na emigrację zarobkową, co oznacza rozłąkę z żoną i dzieckiem (widzą się raz w tygodniu, w weekendy). Karolinie każe usunąć niechcianą ciążę. Dagmara pozwala sobą manipulować w nadziei, że zrealizuje dzięki temu swoje marzenie o wydaniu książki. Konrad uzależnia się od twardych narkotyków, Daniel ma kompleksy z powodu ojca. Malina zanurza się w wirtualny świat i tam tworzy swoje-nieswoje życie od nowa, na pokaz. W „Nie lubię kotów” nikt nie przyzna się do tego, że jest mu ciężko, wszystkim doskwiera samotność, a losy bohaterów są nie do pozazdroszczenia. Pozory tworzone dla innych przestają mieć znaczenie, Zyskowska-Ignaciak dociera do najgłębszych traum i zmartwień, które nie znajdą łatwego rozwiązania. Tu każdy z bohaterów niszczy sobie życie w inny sposób – i nikt nie potrafi zatrzymać niebezpieczeństwa. Postacie są jak marionetki, zamiast walczyć o przyszłość, miotają się bezradnie, dążąc do autodestrukcji.

W mrocznym obrazie pokolenia sporo jest też niewygodnych prawd. Zyskowska-Ignaciak wykorzystuje wyostrzone scenki po to, by postawić pesymistyczną diagnozę. Dla trzydziestolatków z jej książki rodzina nie ma żadnego znaczenia, tu bardzo łatwo rozbija się związki, żeby dać upust chwilowemu i nagłemu pożądaniu. Bohaterowie uciekają od odpowiedzialności, nie pasuje im życie spokojne i przewidywalne. Podstawową wartością staje się pieniądz. Każdy chce mieć więcej i z tego powodu godzi się na przerażające niekiedy ustępstwa. Nikt nie wybiera honoru czy choćby spokoju sumienia, kiedy alternatywą jest zarobek. W „Nie lubię kotów” kupić można wszystko. Zwłaszcza człowieka.

Książka została podzielona na sześć części i prezentuje sześć odrębnych historii, za każdym razem z punktu widzenia innej postaci. Jednak bohaterowie znają się ze sobą i wchodzą w rozmaite wzajemne relacje, których sens naświetla dopiero lektura całości. Dzięki przeskakiwaniu między postaciami może autorka dokładniej przyjrzeć się nie tylko motywacjom, ale i ich konsekwencjom u innych. Chociaż sześcioro ludzi żyje w psychologicznej samotności, to obecność odtrącanych bliskich podsyca świadomość wyizolowania. I nawet ucieczki są tu zawsze pozorne – bo dobrych rozwiązań nie będzie, dopóki bohaterowie nie zmienią gruntownie swojego podejścia do życia. W „Nie lubię kotów” świat to tylko gra pozorów, fałsz spotykany na każdym kroku uniemożliwia stworzenie czegoś trwałego. Autorka prowadzi więc narrację bardzo gorzką, ale też i bardzo celną. Proponuje czytelnikom poważne ostrzeżenie – bo na ratunek dla postaci pogrążonych w obłudzie jest już za późno. Z drogi, którą wybrali, właściwie nie ma ucieczki. Zyskowska-Ignaciak szczerości szuka w ciemnych stronach wiecznej zabawy. Obrazuje piekło, jakie ludzie tworzą sobie na własne życzenie i kompletnie bezrefleksyjnie. „Nie lubię kotów” to powieść psychologiczna z ważnymi spostrzeżeniami na temat dzisiejszego społeczeństwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz