piątek, 4 lipca 2025

Patricia Highsmith: Krzyk sowy

Noir sur Blanc, Warszawa 2025.

Obserwacje

Bardzo pogłębione portrety psychologiczne proponuje Patricia Highsmith w swoich powieściach sensacyjno-kryminalnych. Do momentu, w którym bohaterowie tracą nad sobą kontrolę – bo później już wszystko zaczyna się walić i nikt nie będzie w stanie powstrzymać kataklizmu. W „Krzyku sowy” ten schemat się powtarza, ale schematów fabularnych próżno by szukać – znowu autorka – mistrzyni suspensu – wybiera nieprzewidywalność w rozkładzie akcentów powieściowych. Autorka wręcz zmusza czytelników do podążania za bohaterami po to, żeby ci musieli być świadkami tragedii, jaka za chwilę się rozegra. Z takiego układu nie może wyjść nic dobrego.

Na początku uwaga czytelników koncentruje się na trzech postaciach: na miejsce akcji prowadzi wszystkich Robert. Mężczyzna ma ugruntowaną pozycję zawodową, wydaje się być stateczny i zwyczajny. Ma jednak pewną słabość: uwielbia zakradać się pod dom Jenny i obserwować młodą kobietę przy codziennych rutynowych czynnościach. Jako podglądacz nie zamierza w żaden sposób wykorzystywać sytuacji, wystarcza mu patrzenie na Jenny – taki zupełnie niewinny voyueryzm, który wzbudzi oczywisty niepokój wszystkich, otwiera tę powieść. Robert wie, że powinien zrezygnować ze swojej słabości – warto by było, żeby przestał podjeżdżać pod dom Jenny i porzucił proceder podglądania jej zanim ktoś się zorientuje. Do tego jednak dojść nie może. Najpierw narzeczony Jenny, Greg, nabiera podejrzeń i postanawia rozprawić się z natrętem, później sama kobieta nawiązuje znajomość. I od tej pory układ sił nie będzie już taki sam. Nieoczekiwanie Jenny zakochuje się w Robercie (który nie jest w stanie odwzajemnić uczucia), a Greg szaleje z zazdrości. Patricia Highsmith coraz bardziej komplikuje losy postaci, zmusza je do weryfikowania swoich kodeksów i postaw – żeby tylko sprawdzić, jak zachowają się w sytuacji ekstremalnej. A ponieważ nie da się sprawić, żeby wszyscy byli zadowoleni jednocześnie – wykluczają to sprzeczne priorytety bohaterów – cierpienie będzie nieuniknione.

Tym razem w podglądactwie autorka nie widzi niczego złego ani przykrego, zresztą z chwilą poznania obiektu obserwacji Robert traci zainteresowanie dla takich praktyk. Za to przewartościowania w relacji damsko-męskiej wprost proszą się o zdecydowaną reakcję. I autorka decyduje się na rozwiązania dość radykalne – wyjaśniane już przez afekt – chociaż niekoniecznie oczywiste. Prowadzi czytelników przez wydarzenia tak, żeby mieli większą wiedzę niż bohaterowie – nikt nie uwierzy człowiekowi rozdzielającemu narzeczonych, że nie miał w tym swojego celu ani własnych pragnień – a przecież to, co wydaje się najbardziej logiczne, jest jednocześnie najmniej prawdziwe. Odbiorcy podążać mogą za śledczymi albo za samymi postaciami – znają ich motywacje i sposoby działania, nie wiedzą za to, jak zostanie rozwiązane śledztwo. „Krzyk sowy” to wytchnienie od wszystkich jednowymiarowych kryminałów z akcją prowadzoną po sznurku – tu psychologiczne pułapki nie pozwalają na zyskanie pewności i odpowiedzi na pojawiające się w toku śledztwa pytania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz