sobota, 11 stycznia 2025

Monika Milewska: I rak ryba. Stworzenia polityczne PRL-u

Czarne, Wołowiec 2024.

Zwierzęta w służbie

Monika Milewska w tomie „I rak ryba. Stworzenia polityczne PRL-u” tworzy swoistą potrójną monografię istot zapomnianych dzisiaj – a kiedyś bardzo charakterystycznych i wykorzystywanych przez propagandę. Jej reportażowo-archiwizacyjna książka ma troje bohaterów: stonkę ziemniaczaną, żubronia i kryla. I o ile młodszemu pokoleniu te nazwy wiele nie powiedzą, w starszych mogą uruchomić całe zestawy wspomnień, niekoniecznie okraszonych sentymentami. Wszystko za sprawą otoczki medialnej i politycznej, jaka towarzyszyła tym stworzeniom. Troje bohaterów to trzy niezależnie od siebie części książki. Monika Milewska niektóre wyznania i wspomnienia zdobywa dzięki kwerendom przeprowadzanym przez studentów, nie traktuje jednak wypowiedzi starszych dzisiaj ludzi jako wyroczni czy przewodnika – sama zdobywa potrzebne wiadomości i przeprowadza odbiorców przez cały szereg komplikacji związanych z nietrafionymi pomysłami przedstawicieli władz.

Stonka ziemniaczana to straszak. Owad, który niszczy uprawy (najważniejsze dla polskiej kuchni czasów PRL-u), owad, który staje się symbolem zgniłego Zachodu – „żuk z Kolorado”. Stonka symbolizuje wszystko, co najgorsze w Amerykanach, zresztą to oni chcą zniszczyć gospodarkę kraju i dokonują nalotów, podczas których zrzucają owady w polskie pola i kartofliska. Żeby poradzić sobie z problemem, należy do likwidowania ognisk stonki wysyłać wszystkich – w ramach czynu społecznego zbierać te owady mogą przecież nawet dzieci, więc szkolne wycieczki dostają pod opiekę kolejne zagony i próbują poradzić sobie ze szkodnikiem. Publikowane są specjalne poradniki o tym, jak traktować stonkę i jaki sprzęt jest niezbędny do jej zbierania; złapane owady należy bezwzględnie uśmiercać (żeby nie zostać posądzonym o sabotaż) i dostarczać do wskazanych punktów. Stonka to zło w najczystszej postaci – i jednocześnie straszak. Przynajmniej takie można odnieść wrażenie, gdy sięga się do dokumentów z dawnych lat. Bo sami ludzie mówią co innego – przeważnie rozmówcy studentów Moniki Milewskiej bagatelizowali problem, nie przyznawali się do gorliwego zbierania owadów, co więcej – dzielą się dzisiaj wspomnieniami o tym, jak przechytrzyć system, co robić zamiast wypatrywania małych żuków.

Kolejne dwa zwierzęta również mają związek z tym, co na stołach Polaków, chociaż w zupełnie innym wymiarze. Żubroń to połączenie bydła domowego i dzikiego żubra – tak uzyskana krzyżówka miała dawać smaczne mięso i bogate w składniki odżywcze mleko (ale biada temu, kto próbowałby wydoić zwierzę pochodzące od żubra), miała przydać się też ze względu na wytrzymałą skórę, a nawet jako materiał do polowań (gdyby myśliwi nie oprotestowali strzelania do bydła). Uzyskanie żubronia wiązało się z komplikacjami inseminacyjnymi, ale też z zaskakującymi czasem badaczy zachowaniami zwierząt, które niekoniecznie zamierzały kopulować z przedstawicielami innego gatunku. Żubroń to zatem pełna wysiłku opowieść o tym, jak uzyskać gatunek, który w ostateczności przepadł w mrokach dziejów, bo nie spełniał pokładanych w nim nadziei. Z kolei kryl miał być remedium na braki w dostawach mięsa – reklamowany na różne sposoby, według respondentów psuł smak mięsa, zamiast odrobiny luksusu przynosił rozczarowanie. I tu autorka tropi cały mechanizm propagandy, który prowadził do wszczepienia kryla do świadomości społeczeństwa. Działania te dzisiaj wydają się zabawne, więc tom poza odgrzebaniem z przeszłości ciekawostek okołoprzyrodniczych przyniesie też trochę rozrywki. „I rak ryba” to książka, która pokazuje ciemną stronę propagandy PRL-u.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz