Kropka, Warszawa 2024.
Wąsy
Ta mała dziewczynka znakomicie się bawi. Nikt nie musi się lękać o jej bezpieczeństwo, nawet jeśli w pobliżu grasuje tajemniczy morderca strzelający zatrutymi strzałkami. Bonnie Montgomery jest przecież zwykle z dziadkiem: nie tylko towarzyszem do spędzania czasu, ale i współpracownikiem. Bo kiedy trzeba, Bonnie wkłada za duży płaszcz i przykleja sobie sztuczne wąsy, a wtedy jest poważnym i szanowanym zagranicznym detektywem, który przedstawia się jako Montgomery Bonbon i czasami udaje, że nie do końca rozumie związki frazeologiczne (co ma swoją dobrą stronę: obcokrajowcowi wszyscy chętnie tłumaczą znaczenia, dziecku nikt nie miałby ochoty). Montgomery Bonbon to detektyw bystry i czujny, nawet jeśli miejscowa policja za nim nie przepada, to korzysta z jego usług – bo przecież nikogo lepszego w pobliżu nie ma. Kiedy zamienia się w Bonbona, Bonnie zwraca się do dziadka per „Banks”, chociaż przy rodzinie mówi zwykle „dziadku”. Dziadek też wie, że Bonnie to Bonnie, dopóki nie ma na twarzy sztucznego zarostu. I tak w miłej atmosferze ta para rozwiązuje skomplikowane zagadki kryminalne.
„Morderstwo w muzeum” to książka, która jest wzorowana na historiach z Sherlockiem Holmesem, widać zresztą wyraźne inspiracje nie tylko w kreacjach postaci, ale i w samej konstrukcji powieści – liczy się tutaj najpierw brawurowe śledztwo (bywa, że ocierające się o absurd, zwłaszcza kiedy trzeba odwiedzać podejrzanych i zdobywać wiadomości rozmaitymi kanałami, a do tego stale udawać kogoś innego), a później – wyjaśnienie zagadki morderstwa, z obowiązkową obecnością wszystkich podejrzanych, których alibi można wtedy po kolei podważać lub potwierdzać. Bonnie uwielbia teatralność swojego zawodu, nic dziwnego: kiedy jest Bonbonem, nikt nie widzi w niej dziecka – wszyscy traktują ją jak dorosłego i w pełni profesjonalnego detektywa. Alasdair Beckett-King nie musi tego wyjaśniać, tak po prostu jest i wystarczy to dziecięcym czytelnikom. Bonnie w przebraniu ma posłuch, poważanie i szacunek wszystkich, nawet wrogów.
Ale też zadania, których się podejmuje, nie należą do infantylnych. Na początek Bonnie staje się świadkiem morderstwa w muzeum – zestaw osobliwości przyciąga dziadka z zupełnie innych powodów niż Bonnie, jednak kiedy w muzealnej sali gaśnie światło, ginie jeden eksponat i pewien człowiek – to nie da się nad tym przejść do porządku dziennego. Bonnie prowadzi długie i żmudne śledztwo, nie może zostawić tej sprawy, w końcu to zadanie w sam raz dla ambitnego detektywa. Przebieranki to z kolei ukłon w stronę najmłodszych odbiorców, tych, których intryga nie do końca zachęci ze względu na swoje wewnętrzne pogmatwanie – śmiech jest tu wabikiem na dzieci. Sporo tematów pojawia się tylko po to, żeby wyśmiać konwencję, wprowadzić ironiczne spojrzenie na gatunek (kryminał) i żeby nadać lekkości brawurowej historii. Bonnie bierze udział w czymś niezwyczajnym i kiedy tylko chce – może stać się postacią z własnej wyobraźni. Ta wolność będzie najbardziej kusić odbiorców, nawet bardziej niż rozwiązanie zagadki dotyczącej morderstwa w muzeum. To powieść klasyczna w duchu, a jednocześnie bardzo nowoczesna przez śmiech.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz