Karakter, Kraków 2024.
Znaleziska
Kora Tea Kowalska Gdańsk traktuje jak raj dla zbieraczy i kolekcjonerów. Wygrzebuje z ziemi rozmaite skarby (dla innych – śmieci), przeszukuje stoiska handlarzy starociami, zbiera i porządkuje. Przygotowuje całe wystawy z rzeczy pozbawionych wartości – na nowo nadaje im sens istnienia i swoistą cenę. Zachwyca się tym, na co wielu odbiorców nawet by nie spojrzało: połamanymi lalkami, guzikami, tanimi broszkami produkowanymi masowo, opakowaniami… W zasadzie można się zastanawiać, gdzie są granice kulturoznawczych radości i atrakcji – absolutnie wszystko staje się obiektem badań, jeśli tylko da się sprowadzić do zaczątków kolekcji. A przecież autorka lubuje się w powtarzalności przedmiotów, wybiera te, które układają się w całe serie, napawa się ich mnogością. Sięga po to, co oddaje ziemia, świadoma faktu, że funkcjonuje na olbrzymim wysypisku lub cmentarzysku: że pod nogami ma kolejne pokłady takich nikomu niepotrzebnych przedmiotów czekających na wydobycie i ocalenie.
Nie będzie w książce „Patrz pod nogi” żadnych olśnień ani przedmiotów o faktycznej wartości materialnej, więc jeśli ktoś liczy na opowieści o wykopywaniu złotych monet lub klejnotów – a przynajmniej przedmiotów o sporej wartości – może się rozczarować. Kora Tea Kowalska lubuje się w tym, co według słownika domowego nazywa „gównidłami” – drobiazgów z pogranicza śmieci. To rzeczy, które mogą ucieszyć wyłącznie dzieci (w czasach swojej świetności), a odkryte po latach – zbieraczy i kolekcjonerów. Autorka zdaje sobie sprawę z tego, że cienka jest granica między kolekcjonerstwem a zasypywaniem się śmieciami – podaje dość dramatyczny przykład ludzi, którzy zginęli przez tendencje do zbieractwa – jednak sama wykorzystuje przedmioty do opowiadania historii. Historii albo zakorzenionej w osobistych doświadczeniach – tu odnosi się do scenek z domu rodzinnego i z przetrząsania oferty handlarzy – albo zatrzymanej w samych przedmiotach, jeśli da się powiedzieć, do czego coś mogło służyć, jak funkcjonowało i co mówiło o kondycji (także finansowej) społeczeństwa czy o stosunku do dzieci. Gdańsk odkrywa swoje tajemnice za sprawą oddawania zagubionych, zapomnianych i zakopanych przedmiotów. W tym zachwycie badacza nie ma pragmatyzmu – liczy się wyłącznie ekscytacja nowymi znaleziskami i rozmowa z nimi, zbieranie danych i informacji o przedmiotach, budowanie całych narracji poświęconych im – Kora Tea Kowalska nie tylko proponuje opowieści bliskie mieszkańcom Gdańska. Przechodzi w kulturoznawczy dyskurs, przekazuje całe podejście do drobiazgów, przygląda się im i delektuje dzięki zmysłowemu poznawaniu: sprawdza faktury, zapachy i smaki, a wszystkimi tymi odkryciami dzieli się z czytelnikami. Oczywiście ten zachwyt jest dla wielu niezrozumiały – ale autorka wprowadza także cały rytm odczytywania informacji, które niosą ze sobą kolejne odkrycia. I w tym największa siła książki „Patrz pod nogi” – w konieczności zatrzymania się i podjęcia refleksji nad zwykłymi, pozornie bezwartościowymi przedmiotami. Kora Tea Kowalska uczy spojrzenia na świat w skali mikro, dzieli się własnymi zachwytami, nawet tymi najmniej oczywistymi. Ocala historię w wymiarze, który wydaje się nieznaczący – pokazuje, jak wiele o minionych pokoleniach mówią najzwyklejsze rzeczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz