środa, 9 października 2024

Magdalena Kordel: Wilczy Dwór. Tom II. Narodziny wilczycy

Znak, Kraków 2024.

Obrona

Magdalena Kordel udowadnia, że intrygi i emocje są ponadczasowe – nie ma znaczenia, w jakich okolicznościach i w jakich momentach historycznych przyszło postaciom funkcjonować: zawsze muszą dbać o własne dobro i o pomyślność swoich bliskich. Przekonuje się o tym Konstancja, niedawno owdowiała właścicielka Wilczego Dworu. Konstancja mogła polegać na mężu, ale nie była skazana wyłącznie na opiekę – kompani dziadka obdarzonego wielką fantazją nauczyli ją, jak radzić sobie w różnych sytuacjach. Chociaż jest połowa XIX wieku, Konstancji nie gorszą ani brzydkie słowa wymykające się czasem służbie, ani wieści o typowo męskich zajęciach i rozrywkach – przywykła do takich dzięki swoim opiekunom. Z kolei kobiety z rodu nauczyły ją, jak wykorzystywać kobiece atuty: urodę, wdzięk, seksapil (chociaż tego akurat się nie nazywa, Magdalena Kordel doskonale o tym wie), flirt i niedopowiedzenia. Dzięki temu Konstancja może uratować dwór. A jest przed czym ratować: z jednej strony sąsiad, który szuka łatwych łupów, niezbyt lojalny i niezbyt uczciwy: nie zawaha się przed niczym, zwłaszcza kiedy za przeciwnika ma pozornie słabą kobietę. Z drugiej strony stara ciotka, która planuje przejęcie majątku dzięki sercowym perypetiom: szczególnie zależy jej na tym, żeby zapewnić byt pewnemu członkowi swojej rodziny. A to najłatwiej osiągnąć przez ożenek. Ciotka chodzi po dworze i przelicza wszystko na pieniądze.

Konstancja, chociaż bez męża, nie pozostaje jednak bez opieki. Ma przy sobie przyjaciółkę i służącą Pelasię a także mrukliwego lokaja Hieronima – ta dwójka doskonale wie, czego potrzeba ludziom i dworowi. Ale to Konstancja obmyśla najważniejsze intrygi. Wspierana – odrobinę – przez pomoc z zaświatów, kobiety z rodu, które mogą podsuwać wskazówki i znaki. Magdalena Kordel umiejętnie łączy pokazywanie obyczajowości – zwłaszcza w sferze konwenansów i wykraczania poza nie – oraz odrobiny oniryczności w minimalnym a krzepiącym wsparciu przodków. Sama Konstancja niemal na oczach czytelniczek (a już na pewno na oczach swoich rozmówców) dokonuje metamorfoz – przeobrażenia mogą uświadomić, jak wielkimi mocami dysponują kobiety świadome swoich atutów. Magdalena Kordel w „Narodzinach wilczycy” tworzy pean na cześć inteligentnych kobiet – Konstancja zmienia rodzaje używanego oręża w zależności od tego, do kogo i z czym akurat się zwraca. Uświadamia odbiorczyniom, że z najtrudniejszej sytuacji bywają wyjścia oryginalne i warte wysiłku. Fakt, że może liczyć na ludzi z dworu, dodaje bohaterce sił – i pokazuje, jak ważna jest współpraca i porozumienie. „Narodziny wilczycy” to obraz z przeszłości – który jednak, poza płynącymi z patriarchalnych przekonań kombinacjami, wydaje się bardzo współczesny. Magdalena Kordel i tym razem jest w stanie urzec czytelniczki, podsunąć im zupełnie inną niż dotychczasowe lekturę – i dzięki drugiemu tomowi cyklu bardziej nawet zaprzyjaźnić z główną bohaterką. Konstancja bowiem daje się tu poznać z bardzo ciekawej strony, jako kobieta, która musi podjąć walkę z podstępnym wrogiem, żeby ocalić dom i ludzi. I to w połączeniu ze środkami, które przy tym zadaniu stosuje, wypada najbardziej barwnie. Sama Magdalena Kordel ucieka od schematów i zapewnia sobie publiczność do trzeciego tomu cyklu. Po takim finale - nie ma wyjścia, trzeba czekać na kolejną część.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz