Biblioteka Analiz, Biblioteka Słów, Warszawa 2024.
Relacje
Slavenka Drakulić sięga do biografii artystki Dory Maar – w której mieszają się geny chorwackie i francuskie – żeby przedstawić jej odkrywanie i tracenie własnej tożsamości w relacji z Picassem. Bohaterka tomu „Dora i Minotaur” nie odnajduje szczęścia w związku z malarzem. Próbuje wieść życie wyzwolone i szuka wrażeń, ale nie udaje się jej wygrać niczego dla siebie, a przynajmniej – nie przeżyje romansu rodem z powieści. Dora nie do końca podporządkowuje się wymogom epoki, próbuje funkcjonować na własnych warunkach – tyle tylko, że przy wielkim artyście nie jest w stanie walczyć o swoje. Daje się zdominować i w efekcie staje się tylko tłem dla Picassa, toleruje sprawy, na które w zwykłym związku by nie pozwoliła i próbuje jedynie znaleźć miejsce dla siebie w z góry przegranej rzeczywistości. Slavenka Drakulić sięga po zapiski bohaterki, żeby jak najpełniej oddać jej dylematy i przemyślenia, a do tego stara się wczuć w emocje kobiety, niezależne przecież do końca od czasów. Rozpaczliwa pogoń za miłością, która nie istnieje, okazuje się kanwą tej historii – i przy okazji przestrogą dla potomnych. Dora nie ma w tym związku szans na wsparcie, a nawet na odwzajemnienie uczuć, musi grać przypisaną jej rolę, żeby nie stracić tego, co i tak nie należy w pełni do niej. Brak kontroli nad własnym życiem w połączeniu ze źle ulokowanymi uczuciami to przepis na katastrofę – więc Slavenka Drakulić stara się wytłumaczyć czytelnikom, skąd tak autodestrukcyjne podejście. Przybliża dzieciństwo swojej bohaterki, pokazuje jej rodziców, zmiany, które nastąpiły po elektrowstrząsach stosowanych jako kuracja… Dziewczynka, chroniona przez matkę-Francuzkę przed przedwczesnym dojrzewaniem, ukrywana przed wzrokiem wygłodniałych i pragnących tylko jednego mężczyzn, a jednocześnie w domu pozbawiona możliwości schronienia – przechodzi proces odkrywania cielesności przez tango. Wkrótce zaczyna uciekać w świat fotografii, bo kiedy chowa się za obiektywem, może być sobą. Uczy się też malować – i to przepustka do wielkiego świata, wielkiej kariery i sławy – tak samo jak i do piekła w życiu uczuciowym. Jest to powieść o zagubieniu w wielokulturowości, o błędach, jakie popełniają rodzice pragnący dla swojego dziecka jak najlepiej i przez to krzywdzący je bezustannie. Ciągłe autoanalizy bohaterki mają doprowadzić ją do zrozumienia siebie i popełnionych w życiu błędów – ale nawet rosnąca świadomość tego, co się stało, nie pomoże w usuwaniu blizn na psychice. Dora dostrzega moc płynącą ze sztuki, czasami nawet przypisuje jej zbyt duże znaczenie – ale w jej interpretacjach dzieł mieści się sporo goryczy i celności. Jest w tej powieści trochę obyczajowości epoki, jest trochę przyglądania się otoczeniu – Dora nie może przecież cały czas bazować na wiwisekcji, musi też opowiedzieć odbiorcom o tym, co innego kształtowało jej rzeczywistość. Tylko tak da się przejść do zrozumienia i do akceptacji charakteru postaci. Nie jest to książka krzepiąca, jednak Slavenka Drakulić bardzo precyzyjnie rozpracowuje swoją bohaterkę i podsuwa odbiorcom kolejne wydarzenia, które miały na nią wpływ. Obserwuje świat sztuki zza kulis – i to spojrzenie ciekawe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz