sobota, 17 sierpnia 2024

Andy Griffiths: 169-piętrowy domek na drzewie

Nasza Księgarnia, Warszawa 2024.

Szkoła z koszmaru

Domek na drzewie rozbudowuje się o kolejne piętra, na których znajdują się wynalazki przedziwne. Na szczęście Andy, Terry i Jill nie narzekają na brak wyobraźni i mogą spędzać czas tak, jak im się żywnie podoba. Przynajmniej między kolejnymi katastrofami wyzwalanymi przez nie do końca przemyślane gadżety z różnych pięter. „169-piętrowy domek na drzewie” oznacza jednak sporo adrenaliny, która trafi do przekonania najmłodszym odbiorcom: Andy i Terry mają wrócić do szkoły. A to prawdziwy koszmar. Szkoła – ta z opowieści – oczywiście nie należy do najprzyjemniejszych placówek, liczne zakazy i nakazy całkowicie psują radość zabawy i nie ma znaczenia, że Andy i Terry w zasadzie są już dorośli i wcale tej szkoły do szczęścia nie potrzebują. To jeden temat, który nadaje rytm powieści komiksowej. Drugi to istnienie sobowtórów bohaterów, ich złych bliźniaków. Wyzwoleni za sprawą jednego z luster (całe piętro z różnymi krzywymi lustrami wydawało się świetnym pomysłem, do czasu…) oprawcy ścigają bohaterów, ale z czasem zaczynają z nimi współpracować – nic tak nie łączy jak chęć pokonania wspólnego wroga. W związku z tym bohaterowie nie zostaną zamknięci na zawsze w placówce edukacyjnej i będą musieli wrócić do swoich obowiązków. Czyli – do pisania kolejnej książki na już. Pan Nochal, właściciel Nochalskiej Księgarni, nie odpuszcza: wyznacza niemożliwe do zrealizowania deadline’y i przypomina o sobie bohaterom kolejnymi telefonami w najbardziej nieodpowiednich momentach. Nie da się siedzieć i pisać, kiedy trzeba akurat walczyć lub uciekać (albo, ewentualnie, próbować uwolnić się z pułapki). Tyle że Andy i Terry mają już spore doświadczenie w pokonywaniu trudności i muszą jakoś dać sobie radę w każdych okolicznościach, nawet tych najbardziej niesprzyjających. „169-piętrowy domek na drzewie” to powieść, w której pojawia się nawet szkoła na drzewie, absurd goni absurd – to, co najlepsze w cyklu powraca tutaj ze zwielokrotnioną siłą. Tym razem motyw kadrowania na kolejnych stronach przenosi się do zaskakującego trochę finału, a wyliczenie powraca jedynie przy relacji z pisania nowej książki – reszta to czysta akcja, szybka i zabawna dla najmłodszych czytelników. Warto tu podkreślić, że poza fabułą wypełnianą najbardziej szalonymi i nieprawdopodobnymi pomysłami pojawiają się ilustracje w formie gryzmołów – ale na tych, które zapełniają całe rozkładówki widnieje całe mnóstwo drobnych żartów, warto prześledzić te szkice, żeby odkrywać kolejne rysunkowe mrugnięcia okiem do młodych czytelników – jest tu sporo zabawnych rozwiązań. Autorzy, decydując się na odejście od wygładzonych i ugrzecznionych ilustracji, zwracają na siebie uwagę i przypominają odbiorcom, że każdy może zostać twórcą – liczy się wyobraźnia, a nie umiejętność tworzenia pięknych obrazków. Także w ramach treści przełamują schematy: pozwalają sobie na wprowadzanie do akcji wszystkiego, co przyjdzie im do głowy – a później prowadzą narrację tak, żeby wszystko w pewnym momencie się przydało. Więc chociaż czasami kolejne domki na drzewie wyglądają jak zapis snu i chaotycznych scenek – jest tu wewnętrzna logika. Wszystko razem sprzyja komizmowi, więc odbiorcy cyklu z pewnością ucieszą się z kolejnej części. Ta seria jest inna niż wszystko, co dostępne na rynku – w związku z tym może inspirować najmłodszych i zachęcać ich do czytania dla rozrywki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz