Kropka, Warszawa 2024.
Pieszczoty
To jest tomik zabawny i ciekawie poprowadzony. W "Najlepszym przytulasie" wiadomo, do czego dążyć będzie opowieść. Smriti Halls nie szuka wcale oryginalności czy zaskoczeń, przynajmniej w ramach fabuły. Ale siła tego picture booka dla najmłodszych mieści się w czymś innym - a mianowicie w słowotwórczych zabawach. I tutaj warto zaznaczyć, że Magdalena Jakuszew bardzo się postarała, żeby oddać ten klimat i pobawić się słowami tak, żeby odbiorców zachwycić. Faktycznie "Najlepszy przytulas" to książka, w której pomysłów jest sporo. Książka to wyliczanka - chodzi w niej o pokazanie, kto i jak przytula, do kogo warto się przytulić, a przy kim zaowocuje to kontuzją (przytulanie się do jeżozwierza nie musi być najlepszym rozwiązaniem z wiadomych względów). Niektóre stworzenia są milusie, inne rozbrykane - do każdego trzeba podchodzić indywidualnie i zastanowić się, czy aby na pewno można wejść w jego przestrzeń osobistą. Oczywiście większość stworzeń sportretowanych tutaj ma ochotę na przytulanie się - ale niekoniecznie ma do tego warunki. Smriti Halls bawi się tym motywem, dzięki czemu utrzymuje uwagę odbiorców. Maluchy mogą tu prześledzić akcję i śmiać się ze spostrzeżeń, które bywają zaskakujące albo zwyczajnie komiczne - "Najlepszy przytulas" to książka rozrywkowa i... zachęcająca do kontaktu fizycznego. Rozmaite łaskotki, głaskanie, przytulanie, obejmowanie i inne przyjemności eksponowane są w każdej zwrotce i w każdym wersie. Bo bajka jest rymowana, a to dodatkowe utrudnienie przy przekładzie bazującym na lingwistycznych wygibasach. Magdalena Jakuszew radzi sobie z rymami i z wymyślaniem słów, które obrazowo oddają sytuację i relacje między postaciami - mniej radzi sobie z rytmem, ale być może to nie miało większego znaczenia w całym procesie. Rozbujana rymowanka staje się jeszcze bardziej rozkołysana i szalona przez zarzucenie tradycyjnego rozkładu wersów na stronach. Każda rozkładówka to tekst w różnych kierunkach i na wykrzywianych liniach, zmienia się też trochę wielkość - co sprawia, że opowieść nabiera kolejnych znaczeń, tempa i dynamiki. Dobrze się ją czyta, a przy okazji można się jeszcze bawić w kolejne pieszczoty z dzieckiem, któremu czyta się tę książeczkę.
Rzecz jasna, spore znaczenie mają tu obrazki i Alison Brown stara się bardzo, żeby zachwycały dzieci. Wszyscy mają tu komiksowe miny, które przeważnie obrazują albo przyjemność, albo zadowolenie, albo radość - tak, żeby łatwo było przemycić przesłanie dla odbiorców - wszystkie zabawy tutaj wykorzystywane mają prowadzić do zadowolenia obu zaangażowanych stron. Każdy maluch, który lubi kontakt fizyczny, będzie tu usatysfakcjonowany, śledząc przygody bohaterów. Zresztą do postaci nie trzeba się w tej książeczce przywiązywać - tu każdy pojawia się na chwilę i w zasadzie tylko po to, żeby zasugerować i zasygnalizować techniczne aspekty czułości. Przyjemna opowiastka, dobrze zrealizowana i wypełniona miłymi dla dziecka zachowaniami - to lektura, która pozwala na przedłużenie przyjemności o właściwe przytulasy. Te najlepsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz