Znak, Kraków 2024.
Namiętności
Maria Skłodowska-Curie funkcjonuje dzisiaj w przestrzeni publicznej niemal obowiązkowo, gdy trzeba przybliżać czytelnikom biografie sławnych uczonych – nie obejdzie się bez niej żadna seria dla najmłodszych, a wśród tomów biograficznych dla dorosłych także powraca. Większość autorów dąży do tego, żeby odbrązowić postać, przedstawić ją nie jako dwukrotną noblistkę, a kobietę – z całym wachlarzem emocji i uczuć. I taka jest „Alchemia. Powieść biograficzna o Marii Skłodowskiej-Curie”. Katarzyna Zyskowska zajmuje się tu niemal wyłącznie wątkami osobistymi – dotyczącymi miłosnych zawodów z młodości Marii i z jej ostatniego poważnego związku. Dwutorowo biegnie ta narracja – autorka przeplata ze sobą rozdziały retrospektywne i aktualne w rzeczywistości powieściowej – rozbija na części i analizuje kolejne rozczarowania. Młoda Mania trafia jako guwernantka do domu Żórawskich. Zarobione pieniądze wysyła siostrze, żeby ta mogła studiować za granicą. Mania jest ambitna i pracowita, a do tego bardzo silna – nie poddaje się łatwo, zwłaszcza kiedy w grę wchodzi realizacja ideałów. Mania poza swoimi codziennymi obowiązkami postanawia jeszcze kształcić wiejskie dzieci: organizuje szkółkę, w której uczy maluchy alfabetu i historii Polski. Wszystko staje się łatwiejsze, gdy może zobaczyć podziw w oczach Kazimierza Żórawskiego, jednego z synów chlebodawców. Kazimierz snuje dalekosiężne plany dotyczące relacji z Manią: dziewczyna ma szansę na prawdziwą miłość. Nie jest naiwna i w związek wchodzi powoli, jednak nie zamierza się przed nim bronić, skoro może liczyć na wzajemność. Tu jednak ma jeszcze nadzieję na normalność. Inaczej dzieje się, gdy Maria jest już stateczną wdową z dwiema córkami. Jej romans z żonatym mężczyzną, a także uczonym, Paulem, nie może skończyć się dobrze. I rzeczywiście: społeczeństwo nie wybacza pozamałżeńskich zdrad, nawet jeśli w małżeństwie dzieje się bardzo źle. Marie chce walczyć o swoje szczęście – zwłaszcza że małżeństwo ukochanego już dawno się rozpadło, chociaż nie formalnie. Nie zdaje sobie jednak sprawy z siły opinii publicznej i z poszukujących sensacji dziennikarzy brukowców – jako osoba sławna i nagradzana, powinna – przynajmniej według społeczeństwa – być nieskazitelna. Dzieje się też coś, co nie pozwala dłużej utrzymywać relacji w tajemnicy.
„Alchemia” to powieść skupiona na tych dwóch relacjach, bliźniaczo w pewnych miejscach do siebie podobnych. Bohaterka wobec uczuć jest bezradna – nie mają znaczenia żadne naukowe osiągnięcia, w byciu kobietą jest pełna bezsensownych nadziei jak każda z odbiorczyń – nie istnieje tu ani bariera czasu, ani kulturowa przepaść: wszystkie emocje będą zrozumiałe dla czytelniczek. I właśnie na tych emocjach Katarzyna Zyskowska bazuje. Wychodzi z założenia, że i tak wszyscy wiedzą, co Maria Skłodowska-Curie osiągnęła – w związku z tym nie ma sensu koncentrować się na jej pracy. Jedynie wspomina o drugim Noblu – bo skandal obyczajowy może utrudnić wyjazd po jego odbiór. Jednak przez cały czas zajmuje się tym, co w bohaterce uniwersalne i oczywiste dla czytelniczek. Jest w związku z tym „Alchemia” powieścią luźno bazującą na biografii uczonej – nie pokazuje całego jej życia, a tylko dwa wątki, wzbogacone wyobraźnią autorki. Czyta się tę książkę nie dla wiadomości na temat Marii Skłodowskiej-Curie, a ze względu na rozrywkę na wysokim poziomie, ciekawą opowieść obyczajową z dramatami i rozczarowaniami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz