niedziela, 16 czerwca 2024

Arne Lindmo: Trollheim. Tajemnica opuszczonego domu

Kropka, Warszawa 2024.

Znikanie

Przeprowadzki nigdy nie należą do prostych, ale nie każdy trafia do miejsca owianego złą sławą. Tymczasem Trollheim – niewielkie miasteczko – znane jest z tego, że przez ostatnie stulecia zginęło tu kilkadziesiąt małych dzieci. Nie wiadomo, jak to możliwe, że nikt nie rozgryzł jeszcze tajemnicy z tym związanej i kolejni przybysze narażają swoje życie (większość – kompletnie nieświadomie). Ale czasami nie ma wyjścia, zmiana miejsca zamieszkania to jedyne możliwe i dostępne rozwiązanie. Kiedy dwunastoletni chłopiec trafia do Trollheimu nie boi się przesadnie, zresztą na początku nawet nie pamięta o niebezpieczeństwie. Błyskawicznie jednak przekonuje się, że nawet w legendach jest ziarno prawdy.

„Tajemnica opuszczonego domu” to pierwszy tom serii dla młodych odbiorców. Serii zakorzenionej w mitologii nordyckiej – i w rozmaitych ludowych wierzeniach. Troje nastolatków zaprzyjaźnia się ze sobą w dość mrocznych okolicznościach. Adam ma zawrzeć nowe znajomości i już w pierwszych chwilach może nauczyć się czegoś ciekawego od rówieśników. Problem w tym, że Tara – specjalistka od straszenia i drobnych złośliwości – po drodze do szkoły zagląda na posesję, na której stoi opuszczony i zrujnowany dom. I już stamtąd nie wychodzi. Ekspedycja ratunkowa jest konieczna, dziewczynka do tej pory nie uciekała z lekcji, a nikt z dorosłych nie będzie wiedział, gdzie jej szukać. Adam prawie jej nie zna – jednak nie może czekać z założonymi rękami, nawet jeśli bardzo się boi. W piwnicy domu mieszka bowiem prawdziwy olbrzymi troll i już za moment chłopcy przekonają się, że przechytrzenie legendarnych istot nie należy do prostych. Ale nie zawsze jest konieczne.

Tylko że przekroczenie granic między światami nigdy nie wiąże się z brakiem ryzyka. Nawet jeśli znajdą się po tej stronie sojusznicy, niebezpieczeństwo dalej istnieje – i jest coraz bardziej poważne. Uwolnienie dziewczyny to jedno, ale za chwilę rozpocznie się bitwa, do której rzucone zostaną mityczne stwory i potwory – i tu już taryfy ulgowej dla dzieci nie będzie. Arne Lindmo stawia na klasyczną w strukturze opowieść: jest przyjaźń, zagrożenie, misja ratunkowa, walki – ale to wszystko, co w większych narracjach byłoby nakreślane z rozmachem, tu zostaje skondensowane. Objętość książce nadaje duża interlinia i grafiki między drobnymi częściami: rozdziały są bardzo krótkie i zbudowane z prostych zdań, liczy się tempo opowieści – nie ma żadnych rozbudowanych opisów, pojawia się tylko minimum niezbędne do zrozumienia akcji. Młodym odbiorcom spoza kręgu mitologii nordyckiej trochę trudniej będzie wyłapać intertekstualne nawiązania (chociaż bohaterowie przynajmniej część wytłumaczą w trakcie działań). Liczy się błyskawiczna zmiana wydarzeń i nakreślanie atmosfery grozy – do całej reszty odbiorcy użyją wyobraźni. Chodzi o to, żeby zaserwować im książkę szybką i niespecjalnie męczącą – a jednocześnie nasyconą treściami. Bardziej szczegółowa okazuje się mapa miasta na wyklejce niż sama narracja – ale to wcale nie musi być wadą, zwłaszcza dla dzisiejszych czytelników. Przy okazji jest ta książka powrotem do „groźnych” opowieści dla młodych odbiorców – odczarowaniem przekonania, że nie wolno straszyć nastolatków ani dzieci historiami o potworach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz