piątek, 3 maja 2024

Darko Cvijetić: Winda Schindlera

Noir sur Blanc, Warszawa 2024.

Dwa poziomy

Dwa wieżowce w Prijedorze, dwa sposoby lektury. Jeden – właściwy dzisiaj, ten z kluczem, wypełniony aluzjami do pozaliterackiej rzeczywistości i do okrucieństwa wojny. Drugi – uniwersalny, ten, który przetrwa kolejne dekady – który pokazuje specyfikę ludzkich charakterów w kompletnym oderwaniu od realiów znanych odbiorcom. „Winda Schindlera” to książka, która objętościowo przypomina raczej tomik poezji – zresztą autor jako poeta bardzo dba o to, by kolejne słowa niosły ze sobą znaczenia, żeby każde zdanie mogło wstrząsnąć czytelnikami. I tak się zresztą dzieje – drobne rozdziały, ich kolejne wersy, trzeba smakować powoli, żeby dostrzec zakodowane w nich treści i, co ważniejsze, emocje. I tak, Darko Cvijetić przeprowadza przez trudną historię, a w zasadzie jej konsekwencje w wielokulturowej codzienności. Dwa wieżowce to jak dwa światy, w których ścierają się doświadczenia, poglądy i rozczarowania mieszkańców. Wojna zmusza ludzi do porzucenia naturalnych zachowań: nagle zamiast dążyć do porozumienia, chce się zniszczyć drugiego człowieka, wykorzystać jego słabości i wyprzedzić w nienawiści. A przecież nie trzeba zbrojnych konfliktów, żeby urządzić sobie prawdziwe piekło. Autor zagląda do różnych mieszkań po to, żeby prześledzić przeżycia ich mieszkańców, a każda biografia mogłaby się spokojnie stać tematem całej książki – tu czytelnicy otrzymują życiorysy w wersji maksymalnie skondensowanej, bez upiększeń, ale też bez naturalizmu (przynajmniej wtedy, kiedy da się z niego zrezygnować): ot, wzmianki, które pozwalają na szybko wskazać lub zidentyfikować bohaterów. W ten sposób – zupełnie niespodziewanie – okazuje się, że każdy nosi w sobie wielkie dramaty i nie ma co liczyć na pomoc – to sprawia, że charaktery twardnieją i jeszcze trudniej o wyrozumiałość w sytuacjach granicznych. Ściany wielkich budynków widziały potężne tragedie – ale zamykają je w swoich ramach, nie pozwalają na wypuszczenie ich w świat, pozostawiają w hermetycznej codzienności.

Niezależnie od tego, co dzieje się w rzeczywistości historycznej, Darko Cvijetić rejestruje międzyludzkie relacje i robi to nadzwyczaj trafnie. Przekonuje czytelników do zachowań i do postaw, jakie prezentują bohaterowie – liczni i niepoznani do końca przez odbiorców (nie ma czasu ani możliwości na wiwisekcje czy choćby prezentowanie refleksji, liczą się reakcje i wydarzenia, zresztą postaci jest tu tak dużo, że trudno byłoby za każdą podążać, a większość nie decyduje się na filozoficzne analizowanie rzeczywistości). Zamiast fabuły jest tu splot drobnych intryg i spraw ważnych dla każdego z osobna – tylko w niektórych tematach bohaterowie muszą się spotkać, nawet jeśli woleliby tego uniknąć. Autor ucieka od oczywistości – nie ma tutaj schematów, które same siebie tłumaczą i wskazują jedyną możliwą drogę, każdy wątek trzeba prześledzić do końca, bo też i bohaterowie nie należą do przewidywalnych czy zwyczajnych – mimo że to zwykli ludzie z blokowiska.

Bohaterem książki staje się też narracja. Rytm tej prozy hipnotyzuje: krótkie i precyzyjne zdania, nastawienie na siłę przekazu, tempo i ciągłe zmiany obserwowanych obiektów – powracające jak refren sytuacje, do których co pewien czas autor dodaje nowe szczegóły. „Winda Schindlera” to książka budowana świadomie i dokładnie, wypełniona sugestywnymi obrazami, które składają się na wielowymiarowy portret. I w tym wszystkim odwołania do tematów wojny czy nienawiści między narodami słabnie, przygniatany przez ogromne współczucie, jakie po prostu musi pojawić się w lekturze u odbiorców. Darko Cvijetić to prestidigitator, w maleńkich tekstach wznosi cały świat, przestrzeń istotną nie tylko dla postaci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz