sobota, 20 kwietnia 2024

Bluey: Babunie

Harperkids, Warszawa 2024.

Taniec

Babunie dostarczają rozrywki zwłaszcza młodszym bohaterom (i przy okazji młodszym odbiorcom). Nie ma w tym niebezpiecznego śmiechu ze starości, raczej – ze stereotypów, które zresztą też zostaną zastąpione nowymi odkryciami. Bo chociaż babunie przewracają się co chwilę na drzemki i nie wiedzą, jak obsługiwać urządzenia elektroniczne, mają też sporo zalet. A kiedy uczą się nowych rzeczy, są naprawdę super. W serii o Bluey babunie tym razem mają swój moment – tomik „Babunie”. Bluey i Bingo bardzo chcą się dowiedzieć, czy ich ukochane babunie potrafią tańczyć specjalny taniec – ale żeby się o tym przekonać, trzeba będzie pokonać kilka przeszkód w drodze do informacji. „Babunie” to książeczka rozrywkowa i przeznaczona tylko i wyłącznie dla fanów serii – pozostali będą potrzebować kontekstu, żeby wstrzelić się w świat bohaterów z kreskówki. Opowieść w warstwie narracyjnej ograniczona jest do minimum: lektura polega przede wszystkim na oglądaniu obrazków i śmiechu z nieudolności tytułowych bohaterek (które jednak potrafią zaskoczyć, nie będzie to więc tak do końca drwina). Minimum słów i nawiązywanie do tego, co odbiorcy dzięki kreskówce zrozumieją – oto przepis na sukces w tym wypadku. Przez taki zabieg opowieść wypada dziwnie – wydaje się poszatkowana i nasycona przesadnymi emocjami. Te okażą się czytelne dzięki kontekstowi – dzieci, które oglądają Bluey wiedzą, o co chodzi postaciom i jak to osiągnąć. Pozostałe być może poprzestaną na płaszczyźnie ogólnodostępnej – albo wyszukają w historyjce coś dla siebie.

W „Babuniach” większą rolę odgrywają obrazki, proste jak cała kreskówka. Kwadratowe i kolorowe pieski przedstawione tu zostały niemal bez tła – tak, żeby łatwiej było dzieciom skupić się tylko i wyłącznie na nich, żeby nic nie rozpraszało kilkulatków. Wystarczy kilka detali z dalszego planu, żeby naszkicować miejsce akcji albo temat, który i tak został przedstawiony w narracji śladowo – liczą się sami bohaterowie i ich działania. Zwłaszcza że motyw tańca zapewni dynamikę, tak potrzebną w fabule. Do tego dochodzi ciekawe kadrowanie: wprawdzie w podstawowym rytmie narracji obrazkowej chodzi o przedstawianie dużych postaci w centralnym miejscu strony, jednak już w przypadku wprowadzania do opowieści zdjęć lub filmów można się pobawić planami – rysunki pokazują, jak bardzo babunie nie radzą sobie z nagrywaniem siebie (albo z przedstawianiem swojej twarzy podczas wideorozmowy), co stanowi prosty czynnik humorystyczny dla najmłodszych. Jest ta książeczka utrzymana w nieco zgaszonej kolorystyce, rozjaśniane barwy mają trochę uspokoić nadmiar wrażeń zmysłowych – chodzi o to, żeby mocne kolory nie rozpraszały dzieci (a z kolorów przecież nie da się zrezygnować, bo są wpisane w cały świat Bluey) i żeby niepotrzebnie nie odciągały uwagi od komizmu. Ta historyjka to po prostu spotkanie z bohaterami kreskówki – nie potrzeba tu niczego więcej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz