Skarpa Warszawska, Warszawa 2022.
Trup w chłodni
Motyw powieści bożonarodzeniowych powraca co roku w grudniu – rynek zalewany jest obyczajówkami, w których liczenie na okołoświąteczny cud zastępuje pracę nad codziennymi problemami w związku, w pracy lub w życiu. Iwona Banach wykorzystuje jednak tendencję do wigilijnych klimatów zupełnie inaczej: prześmiewczo i bez sentymentów. „Wigilia ze skutkiem śmiertelnym” to komedia kryminalna, w której zdarzyć się może wiele, a diabły biegające (czasami nago) po ulicach i okolicznych domach nikogo nie zdziwią tak bardzo, jak by mogły. Leszyn to zresztą miejsce, które przybyszom z zaświatów sprzyja, przynajmniej w założeniach. Rozpoczyna się wszystko od wielkiego wstrząsu w życiu jednej z bohaterek. Miłka do tej pory utrzymywała swojego ukochanego – od siedmiu lat zapewniała mu dach nad głową, wyżywienie, a nawet kwiatki w prezencie dla mamusi. Jednak kiedy ukochany wygrał w totka (los kupił przecież za pieniądze Miłki, bo własnych nie posiadał) i zażądał spisania intercyzy przed ślubem, uczucie jakby sklęsło. Miłka uznała, że nie będzie brać udziału w rodzinnej uroczystości – święta zorganizowane w sali ślubów miały przyspieszyć oświadczyny. Ale tym razem rodzinny spęd mógłby tylko przypominać o porażce, która zresztą jeszcze nie do wszystkich uszu dotarła. Na razie Miłka zabiera wino i dekuje się u babci, która Karolka i tak nie lubiła, więc będzie kibicować swojej wnuczce a nie jej przyszłemu stanowi cywilnemu. Przed rodzinną imprezą ma zresztą odbyć się jeszcze wesele – tylko że raczej się nie odbędzie z przyczyn obiektywnych. Pan młody znaleziony w chłodni raczej nie nadaje się już do niczego. Rusza detektywistyczna machina.
Iwona Banach pozwala czytelnikom świetnie się bawić, zwłaszcza w pierwszej fazie poznawania bohaterów. Na początku mocno rozbudowuje obyczajowe wątki – i tu jest najlepsza, później angażuje się już coraz bardziej w samo śledztwo i wtedy odrobinę siada tempo opowieści (co zrozumiałe, nie ma kiedy zatrzymywać się nad charakterami, jeśli trzeba analizować ślady na miejscu zbrodni lub potencjalne motywy sprawców). Jest tu sporo rozrywki i sporo śmiechu, jest lekka satyra na małomiasteczkowość (denat przebrany w damskie fatałaszki wcale nie wyzwala wyrozumiałości u lokalnych). Iwona Banach zabiera odbiorców do świata, o którym wie mnóstwo – i podsuwa przekonanie, że potrafi zdradzić sekrety poszczególnych postaci. Bawi się kryminalną intrygą, ale jeszcze lepiej – charakterami, prowadzi do tego, żeby odbiorcy chcieli się angażować w opowieść ze względu na niezwykłe i oryginalne osobowości, a nie na samą zbrodnię – i tym może się wyróżniać. Z czasem dowcipu trochę będzie brakować – ale i tak lektura jest ciekawą alternatywą wobec bożonarodzeniowych przesłodzonych treści – to książka, którą można dla przyjemności czytać także poza sezonem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz