Luna, Warszawa 2024.
Czytanie przeszłości
Katy Hays próbuje stworzyć książkę mroczną i niepokojącą, ale zatrzymuje się na powierzchni prostego kryminału przełamywanego obyczajówką, co oznacza, że nawet odbiorcy, którzy nie lubują się w tarocie i których temat nie przyciągnie – mogą prześledzić wakacyjną przygodę Ann. Bohaterka chce podjąć pracę w Metropolitan Museum of Art, ale dowiaduje się, że nie ma miejsc dla stażystów. Błyskawicznie zostaje przechwycona do miejscowego zespołu The Cloisters – tu będzie mogła zajmować się tym, co ją pasjonuje. Ann zajmuje się badaniem renesansu. Najbardziej pociągają ją kwestie związane z tarotem, odczytywaniem przyszłości z kart – zastanawia się nad tym, czy to możliwe, żeby wiek odrodzenia przyniósł także zabobonne działania ludzi. W swojej nowej pracy poznaje zaledwie kilka osób – wyjątkowych i charakterystycznych. Jest tu Leo, który od początku funduje jej huśtawkę emocji i umiejętnie uwodzi, jest Rachel – przewodniczka świadoma wszystkiego, co dzieje się wokół, jest też Patrick – przenikliwy obserwator. Wszyscy poszukują naukowych odpowiedzi na pytania zadawane sobie niekoniecznie dla stworzenia artykułów czy prac – liczy się dociekliwość i ciekawość, także ta prywatna. Pracownicy z the Cloisters trzymają się razem i decydują na czasem niezwykłe zadania – jak wykorzystanie środków zmieniających postrzeganie rzeczywistości (oczywiście dla celów badawczych). Karty tarota widziane w narkotycznym transie odkrywają swoje tajemnice. Ale to dopiero początek problemów.
„Domek z kart” to ucieczka w krainę, która azylu nie zapewni. Ann – początkowo zagubiona – błyskawicznie odnajduje się w nowej przestrzeni i poznaje jej sekrety. Dowiaduje się, jakich roślin używano dawniej w funkcji leków – i które z nich mogły działać także jako trucizny: w przyklasztornych ogrodach jest ich mnóstwo. Świadomość tej wiedzy powinna w bohaterach budzić grozę – tak, żeby być ostrzeżeniem również dla czytelników. Bo kiedy ktoś straci życie, wszystko wyda się o wiele mniej swojskie. Podróż w przeszłość wiąże się nie tyle z odkrywaniem zwyczajów ludzi żyjących w renesansie – a z przekonywaniem się, do czego są zdolni inni, gnani własnymi żądzami i pragnieniami. Motywacje bohaterów staną się jasne z czasem, najpewniej wtedy, kiedy sami się do nich przyznają. Ale Ann uważnie obserwuje rzeczywistość i wyciąga wnioski. Potrafi też dostrzec rzeczy z reguły skrywane przed wzrokiem innych. To bystrość może jej zapewnić bezpieczeństwo – przynajmniej pod warunkiem, że zdecyduje się zaufać swojej wiedzy i intuicji. Autorka snuje tu jedną intrygę, podaje jedno rozwiązanie, które ma dalekosiężne konsekwencje – to niewiele, zważywszy na fakt, że dobrze radzi sobie z narracją. Co ważne, nie zarzuca czytelników wiadomościami na temat tarota – to przenosi do końcowej tabelki, dla zainteresowanych. Dzięki temu łatwiej jej budować prawdopodobieństwo akcji i budzić ciekawość co do samej fabuły. „Domek z kart” to książka, w której nie dzieje się przesadnie dużo w warstwie treści – za to melodia tekstu może się podobać. To szybka powieść, do przyswojenia w jeden wieczór – ale Katy Hays stawia na niewyeksploatowane w literaturze rozrywkowej tematy i dzięki temu przekonuje do siebie czytelników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz