Luna, Warszawa 2023.
Po ślubie
Edyta Folwarska nie sili się na udawanie, że opowie czytelniczkom coś zaskakującego - już w tytule nakreśla przebieg akcji, więc łatwiej będzie jej trafić wyłącznie do zainteresowanych prostym czytadłem pań. Jednak "Romans nad jeziorem Como" trochę zaskakuje finałem - nie mieści się za bardzo w konwencji czytadła pokrzepiającego i pocieszającego. Do pewnego momentu jednak wszystko toczy się zgodnie z oczekiwaniami. Anka na własnym ślubie dowiedziała się, że mąż zdradzał ją z jej najlepszą przyjaciółką. Dowiedzieli się o tym również wszyscy weselni goście - bohaterka już wie, że zażąda rozwodu. Na razie jednak potrzebuje przestrzeni dla siebie i doświadczona ciotka wysyła ją do Włoch, do miejsca, w którym urokliwym pensjonatem zarządza jej dobry znajomy. Anka musi zmienić otoczenie, a nie ma lepszego pomysłu na siebie - cierpi za bardzo, żeby przejmować się planami na przyszłość. Postanawia skorzystać z okazji i odpocząć z daleka od środowiska, które bardzo ją skrzywdziło. Nad jeziorem Como niemal od razu poznaje przystojnego Włocha. Alessandro jest uwodzicielem - jak każdy męski przedstawiciel w tym narodzie (przynajmniej według autorek romansów). Podrywa odruchowo i z wyczuciem. Wie, co spotkało Ankę i nie ukrywa swojej fascynacji nią. Wbrew wszelkim przekonaniom o nonsensowności włoskiego romansu Anka postanawia poddać się biegowi wydarzeń. Nie przejmuje się, że skrzywdzi męża - i nie próbuje się na nim odegrać. Wie, że wszystko już stracone i musi tylko wyleczyć się z żalu. A w tym obecność przystojnego Alessandro bardzo pomaga. "Romans nad jeziorem Como" to zatem jednowątkowa historia, która rozgrywa się w przewidzianym przez czytelniczki kierunku i prawie nie przyniesie zaskoczeń. Anka coraz lepiej się we Włoszech bawi, ma szansę na wymazanie z pamięci wiarołomnego małżonka, ale też wreszcie rozwija się jako kobieta. Jeszcze do niedawna rzadko uprawiała seks i nie czuła się zbyt atrakcyjna - Alessandro pozwala jej na nowo uwierzyć w siebie. Okoliczności sprzyjają rozwojowi romansu - bo przecież jeśli pojawią się goście chętni do wynajęcia pokoju, trzeba będzie zwolnić miejsce: Anka sporo czasu spędzi w apartamencie swojego nowego znajomego. Ale Edyta Folwarska stawia na romans, a nie na erotyk: niezbyt często przygląda się temu, co bohaterowie chcieliby ze sobą zrobić. Woli pozostawić niedopowiedzenia i skupić się na rodzącej się wzajemnej fascynacji.
Pisze bardzo prosto i w sposób niepozbawiony błędów: zdarza się, że brakuje korekty i poprawiania literówek, ale czasem też błędy logiczne czy składniowe męczą. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że to książka dla mas, publikacja, po którą sięgną panie spragnione rozrywki i świadome, że nie będzie to powieść z górnej półki, a czytadło na chwilę. "Romans nad jeziorem Como"to historia pokazująca, że warto żyć chwilą - że w każdym momencie może zdarzyć się coś, co radykalnie zmieni życie i wyzwoli przewartościowania. Edyta Folwarska nie ma do opowiedzenia oryginalnej historii - ale stara się dodać otuchy czytelniczkom i czasami trochę ich pouczyć za sprawą aforystycznych sformułowań w różnych miejscach narracji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz