Marginesy, Warszawa 2023.
Zmiany
To bardzo trudna lektura – nie tylko ze względu na bliskość wydarzeń, która właściwie uniemożliwia pozbawione emocji podejście do tematu, ale też z uwagi na problemy, które w XXI wieku powinny już w społeczeństwach nie istnieć. „Nazywa się George Floyd. Życie pewnego człowieka i walka o sprawiedliwość rasową” to książka, która przypomina i analizuje wydarzenia z 25 maja 2020 roku i miejscami zamienia się w biografię Floyda, a miejscami – w analizę systemu społecznego i walki o prawa człowieka. Co ważne, autorzy, którzy przedstawiają się jako „czarni mężczyźni żyjący w Ameryce” – Robert Samuels i Toluse Olorunnipa – podgrzewają jeszcze nastroje tonem narracji i własną złością na wydarzenia. Zwracają uwagę na nierówności społeczne i konflikty na tle rasowym – uświadamiają czytelnikom, którzy być może nawet nie zdają sobie sprawy z istnienia takich problemów, do czego prowadzi eskalacja przemocy i zła. Ale jednocześnie bardzo mocno starają się wybielić postać George’a Floyda, przedstawiają go wyłącznie jako ofiarę, a jeśli muszą odnieść się do jego występków i pobytów w więzieniu – to znajdują rozmaite usprawiedliwienia na kolejne sytuacje (raz Floyd jest bohaterem, który nie chce, żeby zaaresztowano jego brata, raz nie zdaje sobie sprawy z popełnianego przestępstwa, to znowu pozostaje pod wpływem środków odurzających albo choroba uniemożliwia mu racjonalne zachowanie). Widać wyraźnie, że George Floyd w oczach czytelników ma stać się ofiarą bez wad – jednak nie udaje się stworzyć kryształowego życiorysu mimo wielkich starań.
A zaczyna się książka od scen wyznawania miłości – obsesyjnego niemal powtarzania słowa „kocham” w każdej sytuacji, tak, żeby George Floyd zafunkcjonował od razu w świadomości odbiorców jako człowiek łagodnie nastawiony do świata i dobroduszny. Później znacznie łatwiej wprowadzać szereg problemów – często także wyzwalanych przez środowisko. I tutaj już autorzy przechodzą w sferę niekoniecznie znaną czytelnikom: rejestrują wyzwania związane z mieszkaniem w dzielnicach biednych. Łączą tę opowieść z tematem rasizmu – wiele razy pokazują sytuacje, w których kolor skóry ma decydować o innym traktowaniu przez mających władzę: w efekcie wyraźne stają się podziały. Ludzie o białej skórze mają znacznie więcej przywilejów – stereotypowe myślenie wyrządza mnóstwo krzywd tym, którzy do tej grupy nie należą. Rasizm – portretowany na wiele różnych sposobów – przenika ten tom, stanowi rodzaj buntu autorów, krzyk niezgody na nierówne traktowanie. Tu postać George’a Floyda to tylko narzędzie do wprowadzenia zmian w myśleniu. Floyd jako taki powraca na pierwszy plan przy okazji kolejnych związków i przelotnych relacji z kobietami, albo – przez pryzmat aresztowań lub używek. Przez cały czas jawi się jako ktoś, kto po prostu biernie poddaje się biegowi wydarzeń, nie ma na nic wpływu i nie pokona systemu, bo nawet nie zdaje sobie z niego sprawy. Wreszcie po śmierci bohatera tomu autorzy wcale nie zamierzają kończyć opowieści – pokazują walkę o prawdę, ruchy społeczne, które pojawiły się w następstwie wydarzeń, sceny z sądów i z domów. Tu już do głosu dochodzi wielka polityka – i nie tylko dziennikarskie śledztwo. Autorzy gromadzą dane i przyglądają się wydarzeniom, żeby przedstawiać je odbiorcom w taki sposób, by ci wyciągali własne wnioski na temat śmierci Floyda i kontekstu, jaki do tego doprowadził.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz