Dwie Siostry, Warszawa 2023.
Nonsens
Cieszy fakt, że na rynek książek dla dzieci co pewien czas powracają teksty mistrzów absurdu. "Dong, co ma świecący nos i inne wierszyki Pana Leara" to oczywiście przegląd pomysłów Edwarda Leara - nieco dłuższych form i limeryków (nie takich nieprzyzwoitych a bazujących na absurdzie - i w polskim przekładzie Andrzeja Nowickiego nieco zawodzących purystów gatunku): propozycji dla dzieci i młodzieży, ale też dla fanów poezji nonsensu. Pojawia się tutaj Dong, co ma świecący nos - tytułowy bohater po prostu musi zawładnąć wyobraźnią odbiorców z różnych pokoleń. Ale autor proponuje też autoportret, naśmiewa się z pana Leara, opisuje go i wydrwiwa różne cechy, które niekoniecznie wzbudzają aprobatę tłumu. Zresztą ta prezentacja przydaje się do zrozumienia całego świata tworzonego przez Pana Leara: tu wszystko stoi na głowie, autor-bohater najczęściej i najchętniej robi wszystko na odwrót. Dżamble pływają w sicie (zresztą całkiem sporo akcji rozgrywa się na morzu lub oceanie) i wpływają brawurowo do różnych utworów. Akond ze Skwak czy Takie Coś pokazują, że nie wszystko trzeba doprecyzowywać: czasami lepiej zostawić pole do popisu dla wyobraźni i pozwolić sobie na luz.
Chociaż Edward Lear stawia na nonsens, w formie tekstów jest bardzo rygorystyczny - wybiera refreny (które będą mogły powtarzać dzieci, ale które też stanowią świetną okazję do popisów graficznych przy składaniu całości), powiela rozwiązania, które wypełnia nowymi treściami. Przyzywa bohaterów najdziwniejszych i wikła ich w relacje nie do końca oczywiste na pierwszy rzut oka. Daje sporo możliwości: tu nic nie może dziwić bohaterów (bo już odbiorców - wszystko). "Dong, co ma świecący nos" to popis możliwości fantazji - i zachęta dla dzieci do snucia własnych abstrakcyjnych historyjek.
Powrót do poezji nonsensu to jedno: tomik pokazuje, że ten gatunek bardzo dobrze się sprawdzi także w literaturze czwartej, a dzisiaj w ogóle stanowi odtrutkę na powszechną bylejakość - Edward Lear ma w zanadrzu sporo niespodzianek, którymi dzieli się z odbiorcami. Ale w tym wypadku liczy się także niebanalna strona graficzna. Czarne strony (bo w końcu absurd to postępowanie na opak), zmieniające się czcionki, łamanie linearności tekstu - to wszystko "udziwnia" i tak już dziwne teksty, pozwala na zachwyt nad szerokim wachlarzem szans twórczych. Bohdan Butenko dobrze sprawdza się jako ilustrator: rozumie klimat absurdu i wie, jak oddać w grafikach to, co właściwie niewyrażalne i niedoprecyzowane w wierszu. Pan Lear zabiera dzieci do świata, w którym wszystko może się zdarzyć - i który z tego właśnie powodu jest najbardziej fascynujący. Jest to klasyka, klasyka dzisiaj zapomniana i przywracana - na szczęście - do świadomości całych pokoleń. Cieszy fakt, że na taki tomik znajduje się miejsce na rynku - pokazuje on bowiem, że poezja absurdu wcale się nie starzeje i nie wymusza konkretnego wieku grupy docelowej. "Dong, co ma świecący nos" to publikacja ambitna, ale też potrzebna i bardzo cenna - klasyka w wersji, za którą część czytelników mogła nawet nieświadomie tęsknić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz