Edipresse, Warszawa 2017.
Pan na zamku
Krystyna Mirek udowadnia, że w różnych odłamach prozy obyczajowej czuje się jak ryba w wodzie i może przyciągać czytelniczki sprzedawaniem marzeń. W "Tajemnicy zamku", pierwszym tomie cyklu Saga rodu Cantendorfów bawi się motywem starego zamczyska i miłości ponad podziałami. Jest tu wszystko, czego w klasycznym romansie historycznym można by się było spodziewać. Powieść toczy się niespiesznie, autorka pozwala się rozsmakować w przestrzeni, którą powołała do istnienia - i zaprzyjaźnić z bohaterami tak, żeby niedługo móc im kibicować. Są tu mocno zaznaczone podziały klasowe - Aleksander Cantendorf to hrabia wzbudzający postrach w okolicy: mroczny mężczyzna, który jedną dłoń zawsze ukrywa w rękawiczce, właśnie pochował czwartą żonę - coś dziwnego dzieje się na zamku, nie bez powodu okoliczni możni wysyłają swoje córki do dalekich krewnych na prowincję, byle tylko odsunąć je sprzed oczu pana. Tylko Miltonowie nie przejmują się zagrożeniem, grozi im właśnie degradacja społeczna i bankructwo. Dzierżawca nie ma już szans na odroczenie terminu spłaty długów i wie, że wkrótce będzie musiał pożegnać dotychczasowe życie. W końcu hrabia nie wybacza i nie daje drugiej szansy. W całym zamieszaniu, jakie rozgrywa się wokół hrabiego, najciekawszą postacią staje się Kate Milton, niepokorna młodsza córka. Kate marzy o przygodach i widzi, jak pozory są w stanie zniszczyć rodzinne szczęście. Widzi dramat w domu, spięcia między rodzicami i zaślepienie siostry, która marzy tylko o tym, by wyjść za mąż za spokojnego i niekonfliktowego Alfreda. Kate chce czegoś więcej. Jeszcze nie do końca rozumie swoje tęsknoty, jeszcze może zachowywać się naiwnie i liczyć na spełnienie fantazji. I do niej docierają plotki o Aleksandrze Cantendorfie - ale jako uboga dziewczyna, Kate nie może trafić do "towarzystwa", ani - tym bardziej - skupić na sobie uwagi hrabiego. Przynajmniej nie podczas oficjalnych spotkań. Bo kiedy Aleksander Cantendorf trafia na dziewczynę w lesie, wie jedno: nie wyrzuci z głowy obrazu rudowłosej zadziornej piękności. Tyle tylko, że i jego obowiązują jakieś zasady: nawet jeśli do tej pory przyzwyczajał lokalną społeczność do nieprzestrzegania konwenansów, teraz ma powody, żeby zapracować na lepszą opinię. Kate zyskuje za to nieoczekiwane wsparcie, przekonuje się, co oznacza siła kobiet zjednoczonych wspólnym celem.
Tak naprawdę w "Tajemnicy zamku" Krystyna Mirek zajmuje się przede wszystkim budowaniem nastroju i kreśleniem sytuacji zastanej. Niewiele się tu wydarzy, jeśli chciałoby się szukać burzliwej akcji: autorka wykorzystuje raczej obrazki rodzajowe do szkicowania psychologicznych portretów postaci i do podsycania stereotypów w wyobraźni czytelniczek. Najpierw jest tu pogrzeb, później spotkania na obiadach proszonych, wreszcie - bal, na którym Kate ma się pokazać z jak najlepszej strony. Żeby powieść nie toczyła się zbyt przewidywalnie, autorka wprowadza też wątki dalszoplanowe, między innymi sytuację wieloletniej kochanki hrabiego. Uczucia rozwijają się powoli i mają do tego dobre miejsce oraz pożywkę, odbiorczynie rzeczywiście szybko przywiążą się i do postaci, i do miejsca ich funkcjonowania - tak, żeby z zapałem sięgać po koleje tomy. "Tajemnica zamku" ma w sobie wszystko, czego potrzebują poszukiwaczki dobrych powieści obyczajowych z wątkiem romansowym - ta powieść sprawdza się jako rozrywka i jako apetyczna narracja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz