Nasza Księgarnia, Warszawa 2023.
Rok na budowie
Chociaż ta seria książek ma służyć usypianiu najmłodszych, wyciszaniu ich przed snem (ale i budzeniu zainteresowania lekturami), Sherri Duskey Rinker i Ag Ford przytrzymają maluchy na dłużej, zanim powiedzą im dobranoc. Nie dlatego, że "Na placu budowy... pasą się krowy" ma większą niż zwykle objętość, a dlatego, że akcja rozkłada się tu na rok - w jednej historii dzieci spędzą z maszynami cały rok, zanim usłyszą "dobranoc". Część maszyn już odbiorcy znają: powracają tu bohaterowie z wcześniejszych książek cyklu, pojawiają się zupełnie nieoczekiwanie i z pewnością ucieszą tym czytelników. Do tego dochodzą kolejne pojazdy niezbędne na budowie: sześć wielkich maszyn, które przyjaźnią się ze sobą i mieszkają razem na farmie, a mają do zrealizowania duże zlecenie. Będą współpracować, żeby poradzić sobie z potężnym wyzwaniem. Przy okazji też wykonają rozmaite gospodarskie prace, bo jest tu też dużo pojazdów, które zajmują się choćby sianiem czy zbieraniem plonów.
"Na placu budowy... pasą się krowy" to książka wciągająca zwłaszcza małych fanów motoryzacji. Maszyny są tutaj przedstawiane komiksowo, mają sympatyczne miny - ale nie stają się ludźmi i nie prowadzą ze sobą dialogów. Pracują jak typowe pojazdy, tyle tylko, że w tej opowieści nie ma kierujących nimi ludzi. Zajmują się wszystkim, co potrzebne na farmie, a do tego jeszcze stawiają wielki budynek potrzebny zwierzętom. O tym, co wyjdzie z ich działań, dowiedzą się dzieci w finale tej książki - jednak zanim do tego dojdzie, zyskają bardzo dużo migawek z różnych zachowań ulubionych maszyn. Można wybrać sobie "najlepsze" lub najciekawsze zadania i do nich wracać. Ale nie będzie to zbyt proste, bo narracja w książce - jak w poprzednich częściach cyklu - jest rymowana. Joanna Wajs, która zajmuje się przekładem, doskonale radzi sobie z rymami, szuka nieoczywistych skojarzeń i tylko czasami rezygnuje z zachowania stałej liczby sylab w wersach - nie będzie to jednak nikomu przeszkadzało. Ważne, że współbrzmienia nie są infantylne lub oklepane, stanowią ozdobę tej opowieści i pomagają też w zapamiętywaniu nazw nowych pojazdów. Maszyny, które się tu pojawiają, bywają rzeczywiście niezwykłe i dzieci powinny z zainteresowaniem śledzić tę historię.
Ważną rolę odgrywają kolorowe ilustracje. "Na placu budowy... pasą się krowy" to książka z nasyconymi kolorami. Obrazki nie tylko informują o zadaniach wykonywanych przez maszyny, nie tylko przynoszą przegląd pojazdów, które dziecko przyciągną - ale pozwalają też po prostu cieszyć się samą lekturą. Warstwa graficzna jest tu prawdziwą ozdobą, nie trzeba rezygnować z mocnych barw, żeby uniknąć wrażenia kiczowatości - tutaj wszystko jest dobrze przemyślane i imponujące w wykonaniu. Niby zwykła czytanka na dobranoc, a jednak - pokazuje, że warto postarać się trochę, żeby zapewnić dzieciom lepsze wrażenia z odbioru. "Na placu budowy... pasą się krowy" to książka interesująca, w sam raz dla kilkulatków czekających na kolejne opowieści o pojazdach i wielkich maszynach budowlanych czy gospodarskich.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz