Czarna Owca, Warszawa, 2023.
Zwiedzanie
Rzadko zdarzają się na rynku tego typu publikacje i trudno w ogóle wskazać właściwego odbiorcę monumentalnej pozycji "Rzym. Najpiękniejsze wakacje". Agnieszka Zakrzewicz postanawia bowiem podzielić się z odbiorcami swoją fascynacją Wiecznym Miastem, a jednocześnie nie przepisywać przewodników. Potrafi prowadzić gawędziarską narrację, w której zamieszcza informacje na temat rozmaitych zabytków, historii i legend - ale nie chce trafić na półkę z przewodnikami. W efekcie proponuje hybrydę, którą nazywa powieścią-przewodnikiem. Wprowadza elementy fabularne, mało skomplikowane i mało rozwinięte, żeby przesadnie nie utrudniać śledzenia wydarzeń. Oto Eliza, która tuż po maturze wylatuje na tydzień do siostry ojca. Ciotka ma ją zabrać na uroczystość wręczenia Złotych Globów i to będzie kulminacyjny punkt historii, natomiast kolejne dni bohaterka spędza na odwiedzaniu kolejnych miejsc i poznawaniu ich przeszłości, od czasu do czasu jeszcze bierze udział w degustowaniu lokalnych potraw, albo spotyka się z nowymi znajomymi (nie bez znaczenia jest tu włoski temperament i tendencja miejscowych do podrywania i uwodzenia wszystkich kobiet: Eliza musi na własnej skórze przekonać się, o co chodzi z włoską mentalnością w tej kwestii).
Eliza spotyka się z ciotką i długie godziny spędza w trasie, wybiera się w miejsca doskonale znane i powszechnie kojarzone, a czasami jeszcze przeżywa coś duchowego (z audiencji u papieża i z fascynacji papieżem-Polakiem autorka trochę się tłumaczy, bo Eliza zaznacza, że kiedy umarł Jan Paweł II miała cztery lata, a to nie sprzyjało tworzeniu wspomnień czy choćby budowaniu emocjonalnej więzi - mimo to sprawy duchowe są dla niej dość ważne). "Rzym. Najpiękniejsze wakacje" to opowieść o zwiedzaniu i fascynacji poznawaniem zabytków. Ciotka sypie wiadomościami jak z rękawa, wykorzystuje każdą wolną chwilę, a jeśli gdzieś trzeba zachować ciszę - wprowadza do tematu wcześniej. Eliza może jedynie prosić o doprecyzowanie albo funkcjonować jako naiwny turysta: jakieś drobne wiadomości ma, ale to ciotka wiedzie prym w oprowadzaniu. Rolą Elizy jest ani przez moment nie znudzić się ogromem danych. Na szczęście ciotka opowiada sprawnie, Agnieszka Zakrzewicz potrafi przekazywać wiedzę tak, by czytelnicy mieli wrażenie słuchania przewodnika - i to jej wielki atut, bo prześledzenie niemal siedemsetstronicowej opowieści napisanej nienaturalnym stylem byłoby nie do wytrzymania. Jeden mankament tu widać: Eliza jako młodsze pokolenie nadużywa zawołania "OMG", w pewnym momencie zaczyna się od tego zbyt dużo rozdziałów, żeby mogło jeszcze cieszyć a nie irytować. W zasadzie same przygody Elizy - sprowadzone do niezbędnego minimum - mogłyby przyciągać, jednak autorka rozrzedza je oprowadzaniem po Rzymie i Watykanie, to jest dla niej istota opowieści. Narrację buduje sprawnie, próbuje też wyszukiwać różne - urozmaicane - refleksje na temat dojrzewania Elizy. Bohaterka ściąga na siebie uwagę wtedy, gdy przekonuje się o znaczeniu stroju, albo kiedy spotyka gwiazdę kina. Przeżywa bardzo dużo, chociaż Agnieszce Zakrzewicz zależy w pierwszej kolejności na analizowaniu zabytków. "Rzym" to książka, która nie funkcjonuje ani jako powieść, ani jako przewodnik - ale budzi ciekawość ze względu na umiejętne przedstawianie miejsc wartych odwiedzenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz