Znak, Kraków 2023.
Dawca marzeń
Jerzy Kalibabka dzisiaj to powód do wstydu: niewiele osób chce rozmawiać z dziennikarzem piszącym książkę, Wiktor Krajewski orientuje się, że mało kogo przekona do zwierzeń. Więcej: włodarze miast proszą, żeby nie wymieniać konkretnych nazw w publikacji. Kalibabka nie kojarzy się dobrze. Jednak w PRL-u przynosił pożywkę dla wyobraźni. Był człowiekiem, który wprawdzie funkcjonował poza prawem, ale... zapewniał kobietom, przynajmniej w starannie pielęgnowanej legendzie, to, czego potrzebowały. Kalibabka słynął ze sztuki uwodzenia i jako peerelowski casanowa zdobywał kolejne młode panie. Chociaż Wiktor Krajewski tego nie podkreśla, Kalibabka musiał być dobrym psychologiem, bezbłędnie czytał emocje i potrzeby swoich ofiar: wiedział, jak podejść do płci pięknej. Wobec jednych stanowczy, wobec innych czuły i opiekuńczy - zastawiał pułapki, w które wpadały kolejne panie. Nawet wtedy, gdy przed Kalibabką ostrzegały już media i policja - spragnione płomiennego romansu i rozrywki dziewczyny starały się dotrzeć do swojego idola i przekonać go do kolejnego podboju. Jerzy Kalibabka jednak nie kończył na uwodzeniu: sercowe zdobycze pojawiały się w jego życiu nie tyle dla podkreślenia umiejętności flirtowania, a dla finansowych zdobyczy. Okradane z kosztownych przedmiotów kobiety rzadko kiedy wnosiły skargi i zgłaszały sprawę na policję. Większość już po fakcie wstydziła się przyznawać do łatwowierności. Tymczasem Kalibabka polował dalej, a czasem towarzyszyły mu specjalne naganiaczki.
Wiktor Krajewski poszukuje rozmówczyń i stara się zrozumieć fenomen Kalibabki - który stał się nawet bohaterem serialu. Jego przestępstwa początkowo były bagatelizowane: w końcu złamane serca łatwo się goją, a kilka pierścionków czy futer można przeboleć. Z czasem jednak Kalibabka stawał się coraz większym okrutnikiem, zmuszał kobiety do stosunków seksualnych albo brał je siłą, nakazywał im pozowanie nago do zdjęć - po to, żeby później móc swoje ofiary szantażować. Autor podkreśla, że nie chciał przedstawiać własnej oceny działalności Kalibabki, uznaje, że fakty przemówią same za siebie - oodaje też głos tym, którzy Kalibabkę znali bliżej, żeby ujęli temat z innej perspektywy. W dużym przyspieszeniu opowiada Krajewski tę historię, zupełnie jakby spodziewał się większej współpracy ze strony miejscowych. W reportażu nie ma też miejsca na zastanawianie się, co kierowało młodymi kobietami, które mimo przestróg postanawiały zrezygnować ze swojego życia i ruszyć w Polskę z dopiero co poznanym mężczyzną. Jerzy Kalibabka potrafi wykorzystywać swój urok: umiejętnie operuje wymyślanymi historiami i oczarowuje panie - z czasem zaczyna działać mit Kalibabki, zupełnie jakby na przekór zaplanowanym działaniom przestrzegającym przed oszustem i złodziejem. Wszystko to pokazuje mechanizmy społeczne - których autor nie chce tłumaczyć.
Prosta to książka, dość szybka w narracji, liczy się w niej portret, a nie analizowanie sytuacji - Kalibabka jest tu przedstawiany szerokiemu gronu odbiorców, w zasadzie przypominany, chociaż kiedyś trafiał do masowej wyobraźni. Trochę jest to publikacja zbudowana na sentymencie do PRL-u, trochę - ciekawostka, przekona też do siebie poszukiwaczy kryminalnych ciekawostek. To przyspieszony reportaż, bez szczegółów biograficznych i bez chęci znalezienia wszystkich detali z działalności uwodziciela. Książka-przestroga, chociaż pokazująca również sposób ubarwienia codzienności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz