Agora, Warszawa 2022.
Kłótnie
Ta książka przeraża, niemal w każdym aspekcie. Nie da się jej czytać bez silnych emocji, bez względu na to, do którego obozu się należy. Jacek Hugo-Bader "Strażnikami wolności" wsadza kij w mrowisko. Odnosi się do ruchu antyszczepionkowców i do protestów przeciwko pandemii covid-19, odnotowując w gronie przeciwników choroby obecność między innymi lekarzy i profesorów: wprawdzie garstki, ale garstki opiniotwórczej. Jednak na początku przynajmniej autor stara się zrozumieć tych, z którymi mu nie po drodze. Zastanawia się nad tym, skąd w ludziach wykształconych i wpływowych strach przed szczepionką, dlaczego negują istnienie wirusa, który może doprowadzić do śmierci - a jednocześnie wiara w teorie spiskowe na temat dziesiątkowania ludzkości. Najpierw Jacek Hugo-Bader szuka zrozumienia: chce poznać przeciwników. Kontaktuje się z tymi, którzy mają najwięcej do powiedzenia (albo najgłośniej krzyczą). Czeka na argumenty i na informacje, które pozwolą mu pojąć postawy rozmówców. Z czasem przekonuje się, że to odwoływanie się wciąż do tych samych nazwisk (do których z różnym skutkiem próbuje dotrzeć), do tych samych haseł i do tych samych komentarzy. W pierwszej części tomu autor próbuje polemizować. Znajduje (bez większego trudu) argumenty, które wykazują luki w rozumowaniu antyszczepionkowców. Tyle tylko, że jego komentarze są traktowane jak atak lub ignorowane - trafiają w próżnię. W efekcie autor zaczyna być coraz bardziej ironiczny. Przygląda się już nie samej retoryce antyszczepionkowców, ale też ich życiowym wyborom: zwraca uwagę na to, że większość z nich identyfikuje się ze skrajną prawicą, albo - że niekoniecznie odnosi sukcesy na polu pracy umysłowej. Tekst zamienia się w dyskredytowanie tych, których wcześniej autor próbował zrozumieć. Przetykają go zresztą ciągle budzące obrzydzenie fragmenty maili czy "artykułów" udostępnianych sobie w bańce antyszczepionkowców: tu pojawiają się na przykład odwołania do Holokaustu. Zaostrza się zatem także ton komentarzy Hugo-Badera, który najwyraźniej ma coraz bardziej dosyć sytuacji, w którą na własne życzenie wdepnął. Nie uda się podjąć dialogu, fakty, które przytacza autor, w interpretacji antyszczepionkowców zostają odpowiednio przeinaczone, żeby pasowały do teorii spiskowych. I tak kolejne rozdziały stają się bardziej zaangażowanymi felietonami, skrótową relacją z tego, co dzieje się w środowisku antycovidowców. Dodatkowo autor wprowadza niepochlebne określenia, jakimi obrzucają się obie strony. Wie, że nie musi robić zbyt wiele: jego rozmówcy dyskredytują się sami. Nie ma tu szansy na porozumienie i na wytłumaczenie odbiorcom, skąd zamknięcie się na naukę i rozpowszechnianie teorii spiskowych: w pewnym momencie Jacek Hugo-Bader w ogóle rezygnuje z prób wyjaśniania czegokolwiek i oddaje głos antyszczepionkowcom. Czasami przedstawia ich działania: pokazuje promocje książek o takiej tematyce czy marsze antyszczepionkowców. Autor odrzuca w końcu próby przedstawiania argumentów, nie zajmuje się też przywoływaniem haseł rozpowszechnianych przez antyszczepionkowców - zupełnie jakby zmęczył się tą grą, w której druga strona nie jest otwarta na dialog. Ta lektura odbiera wiarę w ludzi i na pewno dla nikogo nie będzie wygodna czy przyjemna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz