Feeria, Łódź 2022.
Pomoc zza grobu
To jest historia nietypowa - i dla odważnych. Bill Edgar w dość niezwykły sposób zaczął zarabiać na życie. Prywatny detektyw, który pojawia się na pogrzebach i przedstawia to, o co poprosili go umierający, to postać rodem z filmów sensacyjnych. Jednak autor tak właśnie działa - i w książce "Powiernik zmarłych" przedstawia swoje motywacje. Wszystko zaczyna się od jednej propozycji: bohater ma szansę pomóc człowiekowi, który z łoża śmierci nie może rozprawić się z najlepszym przyjacielem. Odczytuje w jego imieniu list i przekonuje się, że odniósł spodziewany skutek. Pocztą pantoflową zyskuje kolejnych klientów do zadań specjalnych. Zanim przystąpi do działania, sprawdza, czy wszystko odbędzie się zgodnie z prawem - chociaż wie, że wielu żałobnikom zepsuje humor. Tym jednak się nie przejmuje, najważniejsze są dla niego ostatnie życzenia tych, którzy wkrótce rozstaną się ze światem. A są to życzenia rozmaite: od wyjawienia sekretów przez zniszczenie kompromitujących przedmiotów. Sam pomysł wydaje się ciekawy i odkrywczy, ale propozycje, z którymi zgłaszają się do Edgara umierający, w pewnym momencie stają się bardziej powtarzalne. Potrzeba czegoś, co nada spójności książce - i tu autor decyduje się na opowieść bardzo osobistą i wypełnioną wiadomościami, które zaszokują czytelników. W rozdziałach - rozrzuconych po całym tomie - przedstawia siebie. Wyjaśnia, co go ukształtowało i co sprawiło, że teraz nie boi się żadnego nietypowego wyzwania. Najpierw to sceny z molestowania przez dziadka-pedofila (bardzo szczegółowe i sugestywne, nie da się przez nie powiedzieć, że "Powiernik zmarłych" to lektura rozrywkowa), później - postawa najbliższych wobec trudnej prawdy. Poszukiwanie pomocy w szkole, nastoletnie wybryki zakończone pobytem w więzieniu - i lekcje, jakie autor odebrał za kratami. Znajduje odrobinę miejsca na wyliczenie rzeczy dobrych i pięknych - przedstawia między innymi swoją żonę i historię związku - ale takich krzepiących obrazów jest tu niewiele. Tyle tylko, że wszystkie złe doświadczenia pozwalają teraz autorowi wykraczać poza konwenanse i działać tak, jak nikt inny nie ma odwagi. Funduje sobie silne przeżycia w związku z zadaniami wyznaczanymi przez umierających: może przy okazji zastanowić się i nad kruchością życia, i nad tym, co pozostaje po człowieku. Nie ocenia (nawet jeśli czasami dziwi go, czego boją się klienci): stara się jak najlepiej wypełnić ich ostatnie życzenia. Umierających traktuje jak swoich przyjaciół, w odróżnieniu od krewnych czyhających najczęściej na spadek i zasługujących na kary, jakie wymierza im niespodziewany na pogrzebach gość. Autobiograficzne wstawki służą pokazaniu, że Bill Edgar nie cofnie się przed niczym, nieobce są mu awantury i potyczki, nie boi się konfrontacji z żałobnikami, chociaż nie zamierza popadać w konflikty z prawem i specjalnie sprawdza, co mu wolno, żeby nie przekraczać pewnych granic. W trakcie lektury wychodzi na jaw, że życzenia umierających ogniskują się wokół tych samych tematów - nie można zatem przyciągać nimi odbiorców w nieskończoność. Tym bardziej intrygujące stają się osobiste wyznania autora, który bezustannie toczy - i wygrywa - własne walki. Miejscami ta książka jest bardzo niewygodna, ale z racji niezwykłego tematu przyciągnie czytelników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz