niedziela, 2 stycznia 2022

Tom Huddleston: Pustynny świat

Wilga, Warszawa 2021.

Konflikt

Niby wydaje się, że Tom Huddleston spóźnił się z tą powieścią o jakąś dekadę. Dzisiaj już sensacyjność w fabule sama w sobie nie stanowi atrakcji, a asceza narracyjna jako metoda przedstawiania dystopii także nie kusi - nawet odbiorcy, którzy nie lubią czytać, potrzebują możliwości zaangażowania się w rozrywkową historię. To można uzyskać albo wybitnymi kreacjami bohaterów, albo biegiem wydarzeń, narracją czy zestawem emocji. Tu, w "Pustynnym świecie", nie zadziałał żaden z elementów, przynajmniej takie odnosi się wrażenie podczas czytania. Huddleston zajął się wysyłaniem bohaterów na niedookreśloną misję (niedookreśloną, bo kolejne postacie i ich motywacje wprowadza z zaskoczenia, licząc na to, że jakoś się to połączy w całość), ale unika zdefiniowania przestrzeni, w której funkcjonują. Wystarcza mu podkreślanie pustynnego charakteru okolicy. Jednak to jeden z bardziej typowych składników dystopii i raczej trudno się spodziewać, że będzie stanowić zachętę do czytania dla młodych ludzi. Bohaterowie bez przerwy ze sobą dialogują, autor ani na chwilę nie rezygnuje z przekazywania informacji w bezpośrednich wypowiedziach - i z czasem to robi się coraz mniej przekonujące. Zwłaszcza że źle się podąża za rozmowami bez przełożenia na powieściowy kontekst. Tom Huddleston nie buduje świata dla swoich postaci. Skupia się na zasadach pozwalających zaostrzać konflikt - i tyle, więcej nie zaoferuje. To pozostawia niedosyt i nie pozwala zaangażować się w akcję. Znów - struktura tomu uniemożliwia kibicowanie postaciom. Tylko autor może się dobrze poczuć w do tego stopnia nieprzyjaznym świecie. Nie szuka jednak powodu, dla którego po tę lekturę sięgnąć mogliby odbiorcy i to rodzi sporo wątpliwości. Kostyczna narracja ma się z kolei wyróżniać jednym: obecnością osoby niebinarnej, nieidentyfikującej się ani z dziewczynami, ani z chłopakami. W oryginalnej wersji może się wypowiadać bez wskazywania na płeć. W polskim przekładzie trzeba dokonywać ekwilibrystyki, żeby mogła się wypowiadać, a i tak niepotrzebnie wybija się to na pierwszy plan. Niepotrzebnie, bo w futurystycznym świecie niebinarność jest czymś naturalnym i sensacji nie wzbudzi. Problem w tym, że to kolejny element opowieści, który nie łączy się z innymi i sprawia wrażenie przypadkowego albo wymuszonego.

Jest "Pustynny świat" książką w stylu pop, upraszczaną i pozbawioną uroku literackości, autor usilnie chce przerobić tę powieść na scenariusz filmu sensacyjnego. Sięga po gatunek, w którym nie ma nic przełomowego do opowiedzenia. Unika też upiększeń. Nie wiadomo bliżej, czym chce zaimponować czytelnikom, może po prostu odcięciem się od bohaterów i ich problemów i tworzeniem tomu bezdusznego. W takim ujęciu raczej trudno o aplauz, powieść wydaje się zbyt ascetyczna i pozbawiona atrakcyjności. Nawet czytelnicy, którzy po książki sięgają okazjonalnie, nie poczują się tu docenieni. Mało tu życia - odcieni uczuć czy wrażeń. Sama przygoda nie wystarcza jako uzasadnienie opowieści.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz