Prószyński i S-ka, Warszawa 2012.
Świat – dziecko
Na nic deklarowanie feministycznych poglądów, poza kilkoma przypomnieniami, że ta filozofia życiowa najbardziej jej odpowiada, Małgosia nie robi nic, by przekonać czytelniczki, że nie zmieniła się w stereotypową mamuśkę. Nie zamierza – jak jej znajome – rozmawiać tylko o zupkach i kupkach. Ale kiedy na świat przychodzi Rumpel, Małgosia nawet nie zauważa swojej błyskawicznej przemiany w mamuśkę. Kupki stają się nadrzędnym tematem, bąki puszczane przez dziecko śmieszą jego matkę, maluch jest oczywiście najmądrzejszy, najzdolniejszy i najważniejszy. Każda jego umiejętność zasługuje na Nobla, a dla Małgosi świat przestaje się liczyć.
Magda Fres w tomie „Mama, smoczek!” solidaryzuje się z matkami. W zasadzie wszystkimi, które niedawno urodziły i tak jak bohaterka książki – zawęziły świat do jednej małej istoty. Znajdą tu coś dla siebie matki, które uwielbiają rozprawiać o kupkach i wyrzynających się zębach, oraz te, które już zastanawiają się, jak pokierować życiem dziecka. Małgosia co jakiś czas przypomina czytelniczkom, że jest mądra (bo pisze pracę doktorską), a to zobowiązuje do zastanowienia się nad skomplikowanymi sprawami. Na przykład – czym karmić dziecko, jak uniknąć chemii w jedzeniu, jak wychować malucha, jak usypiać, jakie kosmetyki stosować, jak sprzątać w domu… Nie zamienia się „Mama, smoczek” w poradnik dla młodych mam – Fres dostrzega za to czające się wszędzie problemy, a jej Małgosia daje upust licznym frustracjom. Rumpel właściwie uniemożliwia jakąkolwiek refleksję na pozadziecięce tematy.
Rok trwa ta opowieść utrzymana w formie dziennika spisywanego przez Małgosię na wyraźne polecenie promotorki. Rok, w którym każda wolna chwila – wolna od opieki nad dzieckiem i zabawy z nim – przeznaczona jest na opisywanie zachowań tego dziecka i decyzji z nim związanych. To zdecydowanie lektura dla młodych matek, ewentualnie dla pań, które dzieci rozczulają jak innych małe zwierzęta. Trzeba podzielać zachwyty bohaterki i mieć za sobą jej dylematy wychowawczo-decyzyjne, żeby cieszyć się książką bez zastrzeżeń. I trzeba też nastawić się na to, że poza kwestię Rumpla Małgosia nie ma zamiaru wychodzić.
Magda Fres podejmuje w książce tematy ważne z punktu widzenia matek (a i opiekunek) najmłodszych. Zwraca uwagę na zagadnienia, nad którymi odbiorczynie same powinny się zastanawiać, pokazuje, że wychowanie dziecka do prostych nie należy – zwłaszcza kiedy chce się pociesze zapewnić jak najlepsze warunki rozwoju. Dziennik młodej matki obfituje w przetestowane sposoby zaradzania drobnym problemom, ale jest też pełen informacji oczekujących na sprawdzenie, innych możliwych rozwiązań. Autorka wie, że forma dziennika nie wymusza na niej konstruowania tekstu według powieściowych wzorców, nie dba zatem o punkty kulminacyjne czy wątki, które przyciągną odbiorców spoza grupy docelowej. Tu liczy się tylko dziecko. Magda Fres nawiązuje w ten sposób do rozmaitych zwierzeń świeżo upieczonych matek, które próbują ironicznie spojrzeć na swoje sukcesy i porażki w nowej roli. Tyle że u Fres ironii nie ma, zastępuje ją próba ukazania codzienności. Zupełnie zwyczajnego życia z zupełnie zwyczajnym dzieckiem, traktowanym jak ósmy cud świata. „Mama, smoczek” podsyca stereotyp młodych mam wpatrzonych w dzieci i oddanych im bez reszty – ale to literatura specyficzna, nieprzeznaczona dla szerokiego grona czytelników, więc też rządząca się swoimi prawami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz