Prószyński i S-ka, Warszawa 2021.
Geny
Adam Rutheford stawia na filozoficzne wyjaśnienie bezsensu zjawiska rasizmu. Tom „Tak samo inni. Dlaczego rasizm jest bez sensu” to dość długi wywód pokazujący, jak funkcjonują ludzie – i dlaczego nie da się wyznaczyć granic „ras”. Autor opiera książkę na tezie, że każdy człowiek jest inny – ma wspólne geny z najbliższymi, dzieli po połowie pulę genotypową rodziców, jednak nie jest możliwe wskazanie punktów wspólnych pokazujących zjawisko rasy. Owszem, można zwrócić uwagę na oczywiste i wyłapywalne na pierwszy rzut oka różnice w kolorze skóry czy proporcjach w rysach twarzy – ale przecież żaden z tych motywów nie powinien prowadzić do kategoryzowania i dzielenia ludzi. Adam Rutheford podchodzi do tematu od strony filozoficznej, przekonuje w zasadzie już przekonanych, przypominając im, dlaczego nie powinno się postępować według stereotypów. Z kolei dla nieprzekonanych nie ma wiele: „Tak samo inni” to książka wypełniona analizami z perspektywy biologii i genetyki. Autor przygląda się badaniom DNA (także tym historycznym) i przypomina, że nikt z ludzi nie może czuć się lepszy od innych: nie ma do takiego zachowania podstaw. I nawet jeśli zdarza się, że jakaś choroba dotyka w większym stopniu konkretną grupę „rasową”, nie można mówić o rasizmie nawet w wymiarze biologii.
Można przy tej lekturze zatęsknić za podejściem psychologicznym: brakuje tutaj prób wyjaśniania, dlaczego w ogóle ktoś posługuje się rasistowskimi kliszami, skąd popularność takich postaw i dlaczego niektórzy nie dostrzegają niewłaściwości tego typu kategoryzacji. Zupełnie jakby Adam Rutherford – który przecież wie, że nie da się na drodze racjonalnej przekonać zwolennika teorii spiskowych do przyjęcia naukowych wywodów (bo sam o tym pisze) – nie zamierzał wnikać w umysły agresorów i odcinał się od nich. Wybiera argumenty na bazie nauki – podczas gdy walczy z emocjami. W tym rozedrganiu pojawia się dysonans dla czytelników – autor niby przekonuje, a jednak nie chce docierać do źródła problemu, unika jego charakterystyki, która prowadziłaby – być może – do stworzenia rzeczywistych płaszczyzn dialogu. Bardziej zamierza pokazać to, co zaznaczone w tytule, niż zmienić sposób podejścia do innych – i w tym wszystkim traci miejsce na szansę wprowadzenia zmian. Rasizm funkcjonuje tu wyłącznie jako bezpodstawne wytykanie zmian na płaszczyźnie biologii – a przecież nie w tym rzecz. Dobrze, że Rutherford pokazuje brak logiki w postawach rasistowskich – ale szkoda, że nie pokusił się jeszcze dodatkowo o wskazówki, jak powstrzymać to zjawisko. Czytelnikom dostarcza materiału do refleksji, przekonuje, że nie można oceniać nikogo po wyglądzie – ale do takiej lektury rasiści nie dotrą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz