Czarne, Wołowiec 2021.
Ludzie stamtad
Tomasz Słomczyński jeździ po Kaszubach i odkrywa lokalne historie, żeby oswoić czytelników z tematem małej ojczyzny. Zastanawia się nad tym, co ukształtowało miejscowych i co sprawiło, że ludzie tutaj mogą czuć się wyjątkowi – dlaczego chcą pielęgnować tradycje i dlaczego tak cenią sobie ten region. Wychodzi wprawdzie Słomczyński z nietypowego i bezpodstawnego założenia, że jeśli ktoś mówi po śląsku, to zostanie przez ludzi z zewnątrz zrozumiany (w odróżnieniu od Kaszubów), jednak wcale nie chodzi mu o podkręcanie animozji i wskazywanie lepszych i gorszych grup ludności.
„Kaszëbë” to kolejna mocna pozycja w serii Sulina. Coś dla miłośników literackiego zwiedzania i odkrywania tajemnic regionów Polski. Tomasz Słomczyński składa tę opowieść z rozmaitych esejów i szkiców o różnej objętości, nie chodzi mu o konstruowanie precyzyjnej relacji o wyrazistym szkielecie, woli raczej podążać za drobnymi tropami, odkryciami, które pojawiają się w trakcie wyprawy. Słomczyński funkcjonuje niemal jak detektyw: zbiera ciekawostki, tropi dawne i obecne wydarzenia kształtujące tożsamość lokalsów. Nie próbuje natomiast opowiadać się za którąkolwiek ze stron: nie uważa, że Kaszubi są wyjątkowi (nie stawia ich na piedestale), ale też nie zamierza ich w żaden sposób atakować czy krytykować. Zależy mu na wyjaśnianiu i prezentowaniu wiadomości oraz zastanych relacji. Szuka interesujących rozmówców, zagląda też w przeszłość, nawet bardzo odległą, żeby móc znaleźć tam odpowiedź na pytanie, skąd wzięły się dzisiejsze postawy miejscowych.
W tomie znajdują się eseje dotyczące spraw historycznych i politycznych oraz społecznych: autor nie pomija tematów, które w jakiś sposób ważne są dla lokalnej ludności. Rejestruje kolejne wydarzenia, które mają znaczenie w kontekście kraju albo wyłącznie dla miejscowych i tłumaczy ich znaczenie przez pryzmat Kaszubów. Nad samym językiem zatrzymuje się na dosyć krótko, liczy się tu bardziej istota życia w konkretnym miejscu kraju. Znajdzie zatem Słomczyński czas na omówienie bolączek i małych radości. Przybliża czytelnikom z zewnątrz zwyczajność na Kaszubach – pomija jednak motywy, które nie wiążą się bezpośrednio z życiem rozmówców i bohaterów szkiców. Nie zajmuje się zatem wątkami geograficznymi czy tworzeniem pejzaży literackich: zamiast oprowadzania po Kaszubach proponuje przedstawianie ludzi. I to wychodzi mu bardzo dobrze. Bez względu na to, jaki temat postanawia poruszyć, udaje mu się zbudować barwną i zajmującą narrację. Czasami wydaje się, że autor nie ma pomysłu na konstrukcję książki: wrzuca do niej wszystko, co skojarzy mu się z Kaszubami – a jednak to rozwiązanie się sprawdza i pozwala uniknąć schematyczności. W publikacji istotne jest podążanie za skojarzeniami i spostrzeżeniami, poszukiwanie bez wyraźnej tezy. Bardzo dobrze się tę książkę czyta: wprawnie stworzona, zaprasza wręcz czytelników do przetestowania odkryć Tomasza Słomczyńskiego. Nie będzie tu podburzania ani podkreślania inności, nie będzie szukania tego, co dzieli. Słomczyński pozwala za to lepiej zrozumieć mieszkańców Kaszub. Tworzy literacki przewodnik – ale nie po miejscach, a po ludziach i historii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz