poniedziałek, 23 sierpnia 2021

Grzegorz Łyś: Dzikie żądze. Bronisław Malinowski nie tylko w terenie

W.A.B., Warszawa 2021.

Egzotyka

Na fali zainteresowania dawnymi sławami pojawiają się na rynku kolejne biografie – tych, którzy w swoich czasach byli znani za sprawą własnych dzieł i dokonań. Grzegorz Łyś na rynek wkracza z potężną opowieścią o życiu Bronisława Malinowskiego, przynajmniej w założeniu – bo sporo miejsca poświęca kontekstom i relacjom. „Dzikie żądze. Bronisław Malinowski nie tylko w terenie” to publikacja imponująca i ciekawa, barwnie napisana – z narracyjną swobodą i wieloma pomysłami na sposób wprowadzania informacji. Jednak to, co jest wielką zaletą, momentami staje się też wadą książki: Bronisław Malinowski dość często znika autorowi z pola widzenia, a czytelnikom wystarczyć muszą wiadomości o jego kompanach lub sytuacji w Krakowie. Zresztą autor od takiej magicznej sztuczki zaczyna książkę: wymyśla sobie badacza-etnografa z egzotycznego kraju, wysyła go do Krakowa z czasów Witkacego i sprawdza, co owego badacza mogłoby zaskoczyć, zdziwić lub zniechęcić do poznawania zwyczajów ludzi. To zabieg, który pozwala wprowadzić w temat, wyjaśnia, dlaczego w ogóle autor bierze się za nakreślanie tła obyczajowego – takie uzasadnienie nie jest może potrzebne czytelnikom, przydaje się bardziej w tomach dla dzieci, ale tutaj ma swój urok. Przynajmniej do czasu, bo daje szansę na ironizowanie i podkreślanie zjawisk mniej oczywistych. Chodzi o to, żeby uniknąć typowego przedstawiania historii rodu i zanudzania czytelników faktami (a może też o zamaskowanie braków w biografii).

Jednak później Bronisław Malinowski nie na długo zagości w świadomości odbiorców. Pojawia się Bronek, który najbardziej wyróżnia się za sprawą niezwykłości przyjaciół. Szczególnie Stanisław Ignacy Witkiewicz zapewnia mocne przeżycia – i Grzegorz Łyś skręca w stronę Witkacego, pokazuje jego doświadczenia, przypadki i skrajności z biografii. Problem w tym, że gubi w tej opowieści Malinowskiego na długo. I dopiero gdy bohater tomu wyruszy w swoją podróż, która zaowocuje sławiącymi go dziełami (nie omieszka Grzegorz Łyś zaznaczyć, że nie ma w „Życiu seksualnym dzikich” erotycznych ekscesów, przynajmniej nie tyle, ile można by się spodziewać), opowieść nabiera „właściwych” rumieńców: pozwala przyjrzeć się bliżej specyfice pracy etnografa i umożliwia śledzenie jego pomysłów. „Dzikie żądze. Bronisław Malinowski nie tylko w terenie” to książka atrakcyjna dla dzisiejszych odbiorców. Warto tu też podkreślić, że autor rezygnuje ze stylistyki pop i z upraszczania, zależy mu na tym, żeby wydobyć jak najwięcej szczegółów i smaczków związanych z pracą bohatera książki. Stawia na fakty i na koloryt lokalny, wie, że ma możliwość zaintrygowania czytelników przeszłością i historią badań nad różnymi kulturami. „Dzikie żądze” to lekturowa przygoda, całkiem nieźle przygotowana. I chociaż można by z powodzeniem odchudzić ten tom o całą część związaną bardzo ściśle z Witkacym – Grzegorz Łyś pisze na tyle dobrze, że warto się z tą publikacją zapoznać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz