Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2021.
Na fotelu
Marta Matyszczak ma szczęście. Nie musi sama tworzyć powieści kryminalnych, robią to za nią jej zwierzęta. Tym razem głos zabiera kotka Burbur, istota wyjątkowa, złośliwa i bardzo inteligentna. Burbur to kotka, która nie zamierza się patyczkować ani z ludzkimi niewolnikami, ani z własnym synem, Don Pedro, o którego umiejętnościach dobrego zdania nie ma. Don Pedro stanowi jednak tylko tło i źródło utyskiwań matki, to Burbur przygląda się otoczeniu i relacjonuje wydarzenia brawurowo. Nie przejmuje narracji tak często jak Gucio w Kryminałach pod psem, ale kiedy już zabiera głos, daje szansę na poznanie tła, o którym ludzie pojęcia nie mają. W nowej kryminalnej serii - Kryminale z pazurem - dzieje się bardzo dużo. Sielskie otoczenie - krajobraz nad jeziorem w Mikołajkach - nie przynosi wakacyjnego ukojenia. W sezonie nie ma co tu marzyć o spokoju, w dodatku nad wodą zostaje znaleziony trup. Śledztwo, które prowadzi mąż Rozalii Ginter, Paweł, komendant policji (świetna ochrona przed mandatami za przekroczenie prędkości), dopiero się rozkręca, a tu już pojawia się mnóstwo tematów pobocznych, które odwracają uwagę od obcego nieszczęśnika. Jest tu między innymi kwestia odzyskiwania ziemi po przodkach: w takim celu przybywa pewien obcokrajowiec, świadomy stanu posiadania dziada. Jest też cały wachlarz rodzinnych atrakcji: Rozalia Ginter, matka nastoletnich bliźniaczek, będzie musiała zmierzyć się z wyczynami dorastających córek. Na głowie ma jeszcze mocno irytującą teściową, która nigdy nie zaakceptowała jej w roli żony ukochanego syna. Jakby tego było mało, przeciwko Rozalii występuje też charakterna Burbur: zakochana w Pawełku, chciałaby mieć go tylko dla siebie.
Drobne śląskie wtręty pozostają (zwłaszcza w języku wzburzonej kotki), jednak Marta Matyszczak nową serię pisze zupełnie inaczej niż Kryminały pod psem. Porzuca sprawdzony styl, proponuje książkę zupełnie różną od dziesięciu poprzednich tomów w języku i w konstrukcji. Szykuje dla swoich czytelników nie lada niespodzianki, wprowadza inteligentne gry i zmusza bohaterów do wchodzenia w niewygodne relacje po to, by mogli ugrać coś dla siebie. Najpierw autorka trochę usypia czujność czytelników, żeby potem uderzyć potężnie i zaserwować szereg sensacyjnych wydarzeń. Stawia na dynamiczną akcję i na tematy ekstremalne, ma mnóstwo dobrych pomysłów na rozwój fabuły. A kiedy już emocje sięgają zenitu, włącza do opowieści Burbura i dodaje do relacji mnóstwo złośliwego humoru. To musi się spodobać - znowu Marta Matyszczak podbije serca czytelników i to nie tylko tych, którzy w kryminałach się zaczytują.
Z kolei fani serii o Guciu i Róży Kwiatkowskiej u Rozalii Ginter znajdą ślady powieściowych nawiązań - z radością będą tropić sygnały łączenia dwóch światów. Autorka szykuje sporo niespodzianek i wie, że dzięki temu jeszcze bardziej przywiąże do siebie czytelników. "Mamy morderstwo w Mikołajkach" to dobra lektura: wielowątkowa, ciekawa, wciągająca i inteligentnie ironiczna. Oczywiście opowieść została przedstawiona tak, by czytelnicy teraz z niecierpliwością czekali na kolejną część. Marta Matyszczak przypomina, że w świecie rozrywkowych kryminałów o posmaku obyczajowym ma sporo do powiedzenia - i jest w stanie zaspokoić gusta najwybredniejszych fanów gatunku. Udana narracja, umiejętność prowadzenia zgrabnej intrygi, wyraziste charaktery. Sterowanie emocjami czytelników i dobra zabawa - to wszystko znajdzie się w tomie "Mamy morderstwo w Mikołajkach". Ale najlepiej sprawdzić to samodzielnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz