Rebis, Poznań 2020.
Szczęście razem
Ona, on, psy, z których każdy ma ciekawą osobowość i przyzwyczajenia, czasami nietypowe, a do tego małe miasteczko i Boże Narodzenie. Przepis na sukces w ramach gatunku – Lizzie Shane wie, jak powinna wyglądać dobra komedia romantyczna. Wie – i potrafi to zrealizować, co przy zalewie świątecznych historyjek nie jest takie oczywiste. „Na Święta przytul psa” to książka, w której wiadomo, że Ben i Ally powinni zostać parą. Ale po drodze spotka ich sporo komplikacji – do tego stopnia mocnych, że odbiorcy będą się skupiać na otoczeniu, a nie na sercowych perypetiach. Dzięki temu autorka unika monotonii i jednokierunkowej fabuły.
Motyw spotkania to konieczność rozwiązania lokalnego schroniska do końca roku. Głos Bena przeważa w dyskusji nad odebraniem pieniędzy psiakom: są pilniejsze wydatki, a zwierzętom można znaleźć domy. Mężczyzna przez niektórych postrzegany przez pryzmat Scrooge’a, nie jest wcale bezduszny ani skąpy. Ma swoje racje i kiedy Ally pozna go lepiej – będzie mogła tylko przyklasnąć pomysłowi. Zresztą Ben potrafi dotrzeć do ludzi, którzy mogliby adoptować psy – i jest kreatywny w wymyślaniu rozwiązań w trudnej sytuacji. Ally przyjechała, żeby pomóc dziadkom i uporać się z własnymi życiowymi zakrętami. Szybko znajduje w Pine Hollow swoje miejsce na Ziemi i chciałaby zostać tu na dłużej, zwłaszcza że Ben nie jest jej obojętny. Tyle tylko, że Ben poświęca się swojej małej siostrzenicy. Po tragicznym wypadku, w którym zginęli siostra i mąż, małą Astrid zajął się właśnie Ben – i teraz stara się być idealny dla dziecka. Nie bierze pod uwagę, że mógłby poprosić o pomoc, usiłuje wszystkim udowadniać, że poradzi sobie w każdej sytuacji. W takim życiu nie ma miejsca na nieobliczalny związek. „Na Święta przytul psa” to zatem relacja wielopłaszczyznowa, angażująca odbiorców i krzepiąca. Shane nie stawia na tanie pocieszenia czy banały, tu na szczęście trzeba uczciwie zapracować, nic nie jest oczywiste ani dane od razu. W tle – pomysły na to, jak pomóc zwierzętom. Chociaż sporo adopcji zasadza się na znajomościach i na dopasowywaniu psa do charakteru potencjalnego właściciela, autorka wymyśla też inne sposoby na dotarcie do miłośników czworonogów. Szuka metod wyjścia z kryzysu, tak, żeby wszystkie strony mogły na tym skorzystać. Oczywiście idealizuje, chociaż mieszkanie w małej społeczności ma swoje wady – przekonują się o tym zwłaszcza bohaterowie spragnieni spokoju i chcący decydować o własnych losach – a jednak „Na Święta przytul psa” to książka niosąca pocieszenie. Jest tu i bożonarodzeniowy klimat (ale bez obsesyjnego przypominania o zbliżających się cudach), jest romans, ale też sporo humoru. Lizzie Shane wykorzystuje przepis na powieść doskonałą – fanów gatunku zachwyci, innym nie każe się przesadnie nudzić. Jest to publikacja urokliwa, wyrosła na bazie stereotypów, ale przecież udana w warstwie konstrukcji oraz narracji. Trafi do czytelników i chociaż najlepiej będzie się ją czytać w zimowe wieczory, nie przestanie kusić także w pozaświątecznym czasie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz