Dwie Siostry, Warszawa 2020.
Przyjęcie
Seria poświęcona mistrzom ilustracji w Dwóch Siostrach to strzał w dziesiątkę - młodszym pozwala poznać inne niż kreskówkowe i przelukrowane sposoby zdobienia historyjek, starszym zapewnia sentymentalną podróż w przeszłość, a wszystko dla zachowania tego, co w historii literatury czwartej cenne i zapadające w pamięć. O ile bowiem część odbiorców może nie kojarzyć treści lub sformułowań, o ile nie przywoła nazwiska autora rysunków w ulubionej bajce - o tyle na widok ilustracji natychmiast skojarzy sobie zestaw dawnych wrażeń i przeżyć. Korzystają z tej magii wydawcy, którzy co pewien czas odświeżają historie pozornie przebrzmiałe. "Imieninowa przygoda" Władysława Kozłowskiego należy do takich właśnie - przywołanych po dekadach - tomików, niby niepozornych, a jednak bardzo ważnych dla odbiorców. W tym wypadku liczy się najbardziej pomysłowość Olgi Siemaszko i zestaw propozycji, jakich dzisiaj się w bajkach dla najmłodszych raczej nie spotyka. Olga Siemaszko pozwala tu poznać tajniki swojego warsztatu, czasami wprowadza rysunki, które sugerują kolejne fazy ruchu, to znów - dopowiada rzeczy, których próżno by szukać w tekście. Odrzuca infantylizowany styl zdobienia książki, traktuje swoich odbiorców bardzo poważnie, a w efekcie tworzy małe dzieła sztuki. Nic dziwnego, że taka książka nie powinna ulec zapomnieniu i zostaje przywrócona do świadomości czytelników. "Imieninowa przygoda" to podróż do czasów, w których dzieci były odbiorcami równie ważnymi jak dorośli - a może nawet ważniejszymi. Nie będzie tu zatem ostrych konturów kojarzonych obecnie z kreskówkami, nie będzie też przejaskrawionych kolorów. W momencie, gdy na rynku królują - niestety - komputerowo tworzone i bezduszne grafiki, Olga Siemaszko może zachwycać indywidualizmem i wyczuciem tematu. W końcu nie ilustruje typowej bajki - przymierza się do stworzenia obrazkowego kryminału. Bo takim właśnie gatunkiem inspiruje się Władysław Kozłowski - w chwili, gdy nikt jeszcze nie podejrzewa, że zamiast powieści detektywistycznych rynek książki zdominują kryminały w wersji pop. Kozłowski postanawia dostarczyć odbiorcom dziecięcym mocnych wrażeń i zabiera ich do świata dorosłych.
Oto przyjęcie z okazji imienin zajęczycy. Bohaterka jest bardzo lubiana i ceniona, na imprezę zjeżdżają się jej różni krewni oraz przyjaciele. Zajęczyca dostaje mnóstwo prezentów, każdy przynosi jej coś - najlepiej przygotowanego własnoręcznie - co ma wielką wartość emocjonalną, a czasami też - i zwłaszcza w świecie zwierząt - również jest cenne. Stąd zresztą bierze się cały problem. Zabawę przerywa okrzyk głównej bohaterki: Zajęczyca orientuje się, że podczas tańca zniknęły jej klipsy. Biżuterię z drewna właśnie przed chwilą dostała, ale już zdążyła się do niej przywiązać. Podejrzenia łatwo rzucać, zwłaszcza jeśli na przyjęciu znajdują się zwierzęta słynące z przebiegłości lub zamiłowania do błyskotek - jednak śledztwo nie może przebiegać aż tak prosto. I tak "Imieninowa przygoda" zamienia się w opowieść kryminalną, co jest tym ciekawsze, że Władysław Kozłowski bardzo naturalnie rymuje. Dzięki takim rozwiązaniom nie tylko ilustracje Olgi Siemaszko, ale również sam tekst mogą przetrwać i skusić małych czytelników. Odbiorcy poznają tu niespotykane dzisiaj zasady tworzenia, zarówno w warstwie tekstowej, jak i graficznej - i przekonają się, że jeden gatunek może mieć mnóstwo różnych odsłon.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz