SQN, Kraków 2020.
Apel
Agnieszka Sztyler-Turovsky dociera do lekarzy, pielęgniarek i ratowników medycznych, którzy mierzą się z sytuacją, na jaką nie byli przygotowani. „Oddział zakaźny. Historie bez cenzury” to nie tylko zwierzenia zakaźników, ale i tych, którzy szybko musieli się nauczyć nowych procedur i wdrożyć je w życie. To opowieści tych, którzy nie mają czasu na śledzenie medialnych doniesień w sprawie COVID-19 i branie udziału w idiotycznych sporach wywoływanych przez „niewierzących” w koronawirusa, bo na co dzień mają aż za wiele przypadków śmiertelnych – nawet kiedy nic wcześniej nie wskazywało na zbliżający się koniec. Dociera autorka też do lekarzy, których wypowiedzi zostały zmanipulowane i wykorzystywane przez zwolenników teorii spiskowych. Najczęściej jednak trafia do ludzi, którzy przekazują w mniej lub bardziej żołnierskich słowach to, że należy nosić maseczki, przestrzegać zasady dystansu społecznego i nie narażać siebie i innych, kiedy ma się jakiekolwiek podejrzenia co do swojego złego stanu zdrowia.
Często w opowieściach pojawia się motyw pacjenta zero w Polsce – rzecz dotyczy pierwszego lockdownu i uczenia się pandemii przez medyków. Pojawiają się w książce lekarze, którzy dostali nakaz pracy w szpitalu jednoimiennym i ci, których placówka zostaje właśnie w taki szpital przekształcona. Ale pojawiają się również ci, którzy muszą zadbać o to, żeby nie narażać innych chorych na kontakt z niebezpiecznym wirusem. Lekarze są świadomi, że wiele planowanych zabiegów nie może dojść do skutku, co więcej: nawet ich bliscy czasami nie mogą otrzymać potrzebnej pomocy, chociaż przed pandemią nie byłoby z tym najmniejszego problemu. Jednak koronawirus jest groźny i nic do tej pory nie przygotowało na tak ogromną walkę. Opowiadają medycy, jak uczyli się zakładać kombinezony z filmików od włoskich kolegów, opowiadają o brakach w zaopatrzeniu. Jedni zajmują się komentowaniem działań rządu, inni wręcz przeciwnie – skupiają się wyłącznie na doświadczeniach z najbliższego otoczenia. Nie wszyscy silą się na uprzejmość, są i tacy, którzy w ostrym języku dają upust codziennym emocjom. Bohaterowie tego tomu opowiadają o postawach rodzin, współpracowników i sąsiadów i autorka stawia w tym wypadku raczej na historie krzepiące: nawet jeśli gdzieś były problemy z zaakceptowaniem ryzyka, wszystko kończyło się wielkim porozumieniem i wsparciem. Źle jest zawsze gdzie indziej – pod tym względem próbuje Sztyler-Turovsky stworzyć książkową utopię. Jednak takie obrazki są potrzebne zwłaszcza innym przedstawicielom służby zdrowia, przede wszystkim tym, którzy tracą już siły i nadzieję na wsparcie z zewnątrz.
„Oddział zakaźny. Historie bez cenzury” to nie miejsce na wymienianie „bezobjawowych” pacjentów. Tu pacjenci mogą stracić życie w ciągu pół godziny od wystąpienia problemów z oddychaniem, tu lekarze i pielęgniarki pomagają odchodzącym połączyć się telefonicznie z rodzinami, by mogli się chociaż w ten sposób pożegnać. Tu panuje wielka partyzantka: brakuje wszystkiego i wciąż trzeba kombinować, żeby przetrwać. A medialne doniesienia? Nikt nie zwraca na nie uwagi. Szkoda czasu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz