Czytelnik, Warszawa 2020.
Podglądanie
Raczej rzadko istnieje szansa na to, żeby odbiorcy, którzy nie interesują się starożytnością, z własnej woli postanowili zgłębiać temat i sprawdzać, jak dawniej żyli ludzie. Alberto Angela bierze się zatem za popularyzowanie zagadnienia – życia i codzienności w starożytnym Rzymie. Przedstawia wiadomości z pomysłem i liczy na to, że uda mu się zaintrygować szerokie grono czytelników. Może to zrobić dzięki podejściu do tematu – i dzięki umiejętnościom narracyjnym. Wybiera motyw podróży w dawne czasy – i jednocześnie oprowadzania odbiorców po świecie, który jest im obcy. Zależy mu na tym, żeby przedstawić to, co publiczność świetnie zna z własnego doświadczenia – tyle tylko, że przed wiekami mogło mieć zupełnie inny kształt i kontekst. Wymyśla sobie zatem świetny sposób na prezentację: zamienia się w przewodnika. Przewodnika kompletnego, takiego, który wytłumaczy, jak starożytni zaspokajali podstawowe potrzeby, w jakich pomieszczeniach przebywali, jakimi narzędziami się posługiwali. Udaje, że obserwuje Rzymian – opowiada, co robią, jak wyglądają, w co się ubrali, co ich akurat zaprząta. Przedstawia kolejne anonimowe sylwetki – komentuje ich wygląd i zamiary ze szczegółami wykraczającymi poza wiedzę i chęci przeciętnego narratora z powieści obyczajowych – tu przecież nie chodzi o to, żeby czytelnicy domyślali się dalszego ciągu, tylko – żeby otrzymali jak najwięcej wiadomości. Nie próbuje natomiast zasypywać odbiorców danymi oderwanymi od rzeczywistości. Siłą jego książki ma być połączenie wyobraźni i fachowej wiedzy – wszystko przedstawione kreatywnie. W efekcie jedynym problemem takiego okołoskansenowego zwiedzania staje się obojętność prezentowanych postaci. Oto bowiem autor zamienia się w przewodnika, oprowadza wycieczkę – wszystko jedno, czy w muzeum, czy po mieście – na swojej drodze spotyka ludzi, którzy są częścią jego doskonale przygotowanej opowieści. Ale z tymi ludźmi w żaden sposób nie można nawiązać kontaktu: nie da się uzyskać bezpośrednio od nich żadnych wyjaśnień, odpowiedzi, czy choćby prostego pozdrowienia. Z rzadka zabierają głos, jeśli już – to raczej bez możliwości podjęcia dialogu z wyimaginowanym obserwatorem. I to trudniej już zaakceptować, jeśli wszystko pozostałe jest bardzo przekonujące. Alberto Angela tego jednego nie jest w stanie doszlifować – bo zamieniłby skansenową wizytę w bajkę, co wykluczałoby wartość popularnonaukową.
Książka może budzić ciekawość i zapraszać do odkrywania przeszłości nie od strony wielkich bitew, konfliktów i władców – a przez pryzmat zwyczajności. Stanowi zatem dopowiedzenie do programów szkolnych i wiadomości z podręczników. Można ją czytać dla przyjemności albo z chęci dowiedzenia się czegoś o zwykłych ludziach oddalonych w czasie. Autor wykorzystuje naturalne skłonności do podglądania tego, co dzieje się u innych – na tym buduje opowieść. Z wielkim sukcesem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz